Nowy rok zaczął się od burzy wokół cen paliw. Miały one zdrożeć, a nie zdrożały, wobec czego Orlenowi zarzucono zawyżanie cen w końcówce roku ubiegłego – napisał w komentarzu dr Artur Bartoszewicz, ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
- Paradoksem jest, że to właśnie zwolennicy transformacji energetycznej w kierunku odchodzenia od paliw kopalnych domagają się zapewniania niskich cen paliwa, choć te i tak są jednymi z najniższych w Europie - uważa ekspert. - Lewica domaga się procedowania zgłoszonego latem projektu ustawy, pozwalającej państwu na wprowadzanie maksymalnych limitów marż na paliwa w detalu i w hurcie. Niestety, śledząc nie tak dawne wydarzenia na Węgrzech - kolejki na stacjach czy przerwy w dostawach - jesteśmy świadkami pomysłu, który już niebawem może zachwiać sytuację na naszym rodzimym rynku i zdegradować bezpieczeństwo Polek i Polaków.
Zdaniem ekonomisty, oceniając politykę cenową Orlenu, należy wziąć pod uwagę, że od wielu miesięcy koncern zapewnia stabilność dostaw paliw w sytuacji wojny za wschodnią granicą i niespotykanego od dekad kryzysu na światowym rynku energetycznym.
- Fakt, że ceny paliw z dniem 1 stycznia na stacjach PKN Orlen nie uległy zmianie, mimo wzrostu podatku VAT i akcyzy, jest zgodne polityką mającą przede wszystkich nie dopuścić do szoków cenowych, które w pierwszej kolejności uderzą w konsumentów – zwraca uwagę ekonomista.
W jego przekonaniu ponowne wprowadzenie od nowego roku stawki VAT na poziomie 23% oraz wzrost akcyzy Orlen przełożył na swoje ceny hurtowe, aby poważna zmiana cen detalicznych nie uderzyła z dnia na dzień w kierowców. W interesie bezpieczeństwa energetycznego kraju i stabilności zaopatrzenia rynku jest unikanie gwałtownych zmian cen na stacjach paliw, gdyż takie zmiany doprowadzają do nieracjonalnego zachowania konsumentów, a tym samym destabilizują bilans produkcyjno-sprzedażowy i logistykę. Czy jest to postawa godna potępienia? Nie sądzę - podkreśla Bartoszewicz.
- Pamiętajmy, że Orlen nie przekładał w całości na klientów wzrostu cen paliw, spowodowanego wybuchem wojny w Ukrainie (zarówno wynikających z notowań surowców, jak i niekorzystnego dla złotówki kursu walut) i tym samym ograniczał dynamiczne wzrosty cen spowodowane wspomnianymi czynnikami - zaznacza dalej ekspert.
- Co istotne, dzięki powyższym działaniom wymusił dostosowanie się innych dużych graczy rynkowych do swojej polityki cenowej. Ważnym elementem wzmacniającym odporność koncernu na wahania otoczenia jest przeprowadzana dywersyfikacja obszarów działalności poprzez budowę silnej, multienergetycznej grupy. Widoczne są już pierwsze efekty synergii zrealizowanych fuzji w obszarach zakupu ropy i gazu, logistyki oraz optymalizacji kosztów produkcji, co wpływa również na stabilność cen paliw - dodaje Bartoszewicz.
- Podmiot, który powstał po połączeniu z Lotosem i PGNiG, będzie obsługiwać ok. 100 mln klientów w Polsce i za granicą. Dzięki zrealizowanym fuzjom koncern posiada potencjał do realizacji wielomiliardowych inwestycji wzmacniających bezpieczeństwo i niezależność energetyczną Polski, a nawet Europy Środkowej, tym samym może skutecznie przeprowadzić transformację energetyczną na rynkach, na których funkcjonuje. Dzisiaj powiększony Orlen ze sprzedaży detalicznej czerpie ok. 4% przychodów. Zarzut, że zamierza zarabiać na tankujących paliwo kierowcach, nie wytrzymuje zatem konfrontacji z faktami - stwierdza na zakończenie Bartoszewicz.