Co limit cen oznacza dla rynku ropy?

Po długich dyskusjach państwom UE i G7 udało się wypracować kompromis związany z ustaleniem wysokości limitu cen ropy naftowej z Rosji. Pułap ustanowiono na poziomie 60 USD za baryłkę, choć grupa „jastrzębi”, na czele z Polską, proponowały wartość nawet dwukrotnie niższą. Rosja już zapowiedziała, że nie zaakceptuje postanowienia regulacyjnego. OPEC+ na razie nie podejmuje żadnych decyzji, oczekując na rozwój sytuacji.

W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy dyskusję nad „price cap” - limitem cenowym na rosyjską ropę, którego wysokość stała się przedmiotem sporu wewnątrz państw Unii Europejskiej. Zachód forsował cenę oscylującą między 60-70 USD za baryłkę rosyjskiej ropy, jednak grono państw na czele z Polską i krajami bałtyckimi, przy wsparciu Ukrainy, sugerowało, by te ceny były znacznie niższe, na granicy opłacalności – czyli między 20 a 40 USD za baryłkę. W ostatnich dniach rynkowa cena ropy z Rosji kształtowała się w granicach 65-70 USD za baryłkę, a przeciągające się dyskusje nad „price cap” w istotny sposób wpływały na notowania rosyjskiego surowca.

W piątek, 2 grudnia, po długich dyskusjach, Rada Europejska ostatecznie przyjęła konsensus w sprawie pułapu cenowego na poziomie 60 USD za baryłkę. Taki poziom miał zostać wynegocjowany także z partnerami z grupy G7 i zacznie obowiązywać ostatecznie od poniedziałku, 5 grudnia. Jest on komplementarny z kolejnym pakietem sankcji UE ograniczającym import rosyjskiej ropy drogą morską. 

„Limit cenowy na rosyjską ropę ograniczy skoki cen spowodowane nadzwyczajnymi warunkami rynkowymi i drastycznie zmniejszy dochody, jakie Rosja uzyskała ze sprzedaży ropy po tym, jak rozpoczęła agresję na Ukrainę. Posłuży on również stabilizacji światowych cen energii przy jednoczesnym złagodzeniu negatywnych skutków dla dostaw energii do krajów trzech”

napisano w komunikacie Rady Europejskiej.

Idea limitu zakłada zakaz dostarczania usług (m.in. ubezpieczeń oraz finansowania, które w dużej mierze są realizowane przez banki i firmy europejskie i amerykańskie) dla transportów ropy kupionej po cenach wyższych niż ustalone. 

Przyjęte w sobotę na forum RE zasady przewidują okres przejściowy 45 dni dla statków transportujących rosyjską ropę załadowanych przed 5 grudnia, a także 90 okres przejściowy po każdej rewizji pułapu cenowego względem cen rynkowych. W zasadach przyjęto również tzw. klauzulę awaryjną, która pozwala na transport ropy w cenach powyżej limitu, gdy „jest to niezbędne dla pilnego złagodzenia lub powstrzymania skutków zdarzeń mających znaczący wpływ na życie i zdrowie ludzi lub środowisko”.

Po zakończonych negocjacjach, polski minister Szymon Szynkowski vel Sęk wraz z przedstawicielami dyplomacji Litwy i Estonii, czyli państw-jastrzębi względem polityki "price cap", wydał wspólne oświadczenie o "przyjęciu z zadowoleniem porozumienia na temat limitu cen ropy".

"Oświadczamy, że dopełniliśmy wszelkich starań, by główny cel mechanizmu wprowadzającego limit cen ropy, którym jest ograniczenie rosyjskich dochodów z ropy naftowej, został osiągnięty. Mechanizm, ustanowiony zgodnie z naszą propozycją, co 2 miesiące będzie podlegał okresowym przeglądom, by odpowiadać na zmiany zachodzące na rynku oraz by gwarantować, że wysokość limitu będzie przynajmniej 5 proc. poniżej średniej rynkowej ceny rosyjskiej ropy. Podkreślamy, że będziemy pracować nadal, by zupełnie odciąć Rosję od dochodów z ropy naftowej"

czytamy w oświadczeniu.

Urmas Reinsalu, estoński minister spraw zagranicznych, przyznał na Twitterze, że porozumienie ws. limitu cenowego jest "krokiem w dobrym kierunku", ale "to nie wystarczy".

"Intencja jest słuszna, ale realizacja - słaba. Dlaczego wciąż chcemy finansować rosyjską machinę wojenną?" - pytał Reinsalu.

Zadowolenie z porozumienia wyraża także inna estońska polityk, Kaja Kallas, szefowa rządu. - Każdy dolar "w dół" w negocjacjach to ok. 2 miliardy dolarów mniej dla Rosji. Przejście z 65 USD za baryłkę do 60 USD to 10 mld dolarów mniej dla Rosji na finansowanie jej ludobójczej wojny przeciwko Ukraińcom" - napisała Kallas. 

"W ramach kompromisu [na Radzie UE] natychmiast przystąpimy do prac nad dziewiątym pakietem sankcji UE" - dodała.

Kaja Kallas przyznała jednocześnie, że "nie jest tajemnicą, że chcieliśmy, aby ta cena była niższa", jednak 60 USD to "najlepszy kompromis, jaki mogliśmy uzyskać". Podkreśliła, że już w połowie stycznia 2023 r. nastąpi pierwsza rewizja limitu.

Z przyjętego na Radzie Europejskiej kompromisu nie jest szczególnie zadowolona strona ukraińska. Biuro prezydenta Ukrainy wezwało do obniżenia ustalonego na 60 USD limitu. Andrij Jermak, szef biura, stwierdził, że nie jest to limit wystarczający i "konieczne byłoby obniżenie go do 30 USD, by szybciej zniszczyć gospodarkę wroga".

W sobotnim wystąpieniu Wołodymyr Zełenski stwierdził, że pieniądze ze sprzedaży rosyjskiej ropy nie będą przeznaczone wyłącznie na wojnę, ale też "na dalszą destabilizację tych krajów, które teraz starają się uniknąć poważnych decyzji". Stanowisko RE określił jako "słabe".

- Jest tylko kwestią czasu, kiedy i tak trzeba będzie zastosować poważniejsze argumenty. Szkoda tylko, że ten czas zostanie zmarnowany - wskazał prezydent Ukrainy.

Strona rosyjska już wcześniej zapowiedziała, że nie będzie dostarczać ropy naftowej do krajów, które zaakceptują "price cap", określając regulację jako "niedopszuczalną". Cytowani przez rosyjskie media ekonomiści twierdzą, że wprowadzenie mechanizmu ograniczy rosyjski eksport oraz produkcję i przełoży się na zwiększenie cen ropy do nawet 100 USD za baryłkę. Już po decyzji RE, Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, potwierdził wcześniejsze deklaracje wysokich urzędników rosyjskich i powiedział, że Rosja „nie akceptuje” limitu. 

„Financial Times” informuje tymczasem, że Rosja planuje – chcąc złagodzić unijne sankcje dotyczące transportu i sprzedaży ropy naftowej – utworzyć „flotę cieni” tankowców. Sprawa ma dotyczyć 109 statków zakupionych w ostatnich miesiącach, których nabywcy w rejestrach figurowali jako nowi lub nieokreśleni. 

O ile poradzono sobie z kwestią aktualizacji poziomu limitu cen przez regularną rewizję, o tyle wciąż dużym problemem pozostaje zastosowanie mechanizmu „price cap”. Aby przyniósł on oczekiwane efekty, jego wymiar musi być możliwie jak najszerszy, a w szczególności potrzebna jest akceptacja Indii i Chin, które znacząco zwiększyły import ropy naftowej z Rosji. Wydaje się jednak, że taki akces jest mało realny, szczególnie że kraje te korzystają prawdopodobnie ze zniżek cenowych oferowanych przez Rosję.

Dla rynku ropy ważny jest jednak w obecnych dniach tylko sam "price cap", ale również niedziele spotkanie państw zrzeszonych w OPEC+, gdzie istotną rolę odgrywa również Rosja. Przed spotkaniem opinie dotyczące możliwych decyzji o redukcji wydobycia były podzielone. Ostatecznie, podczas niedzielnego spotkania ustalono, że wydobycia pozostaje na razie bez zmian, a producenci poczekają na reakcję rynku na wprowadzenie limitu cen. Podczas październikowego spotkania OPEC+, producenci wdrożyli dużą redukcję sięgającą 2 mln baryłek dziennie, co błyskawicznie odbiło się na cenach rynkowych surowca.

Źródło

Skomentuj artykuł: