Czy podatek węglowy dobije polską energetykę?

Już jutro (9 marca) może zostać podpisana umowa społeczna rządu z górniczymi związkami zawodowymi. Została zaplanowana kolejna, według oczekiwań strony rządowej - ostatnia - runda negocjacji. Na szybkim zakończeniu negocjacji zależy też związkowcom. - Musimy przyspieszyć prace nad umową społeczną, bo mamy w dramatycznej sytuacji Polską Grupę Górniczą, która nie jest w stanie wyjść z kryzysu bez pomocy publicznej - powiedział Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Pomoc dla PGG będzie możliwa tylko wtedy, gdy umowa zostanie podpisana, a nawet zaakceptowana przez Unię Europejską. Stronie społecznej zależy też, by w umowie znalazły się konkretne gwarancje finansowania transformacji, m.in. zobowiązanie do uchwalenia ustawy powołującej Śląski Fundusz Rozwoju oraz przeznaczenie na transformację regionu odpowiedniej puli środków unijnych, m.in. z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji oraz Funduszu Odbudowy. Kolorz liczy, że Komisja Europejska zaakceptuje polski program odchodzenia od węgla, godząc się na mechanizmy subsydiowania produkcji tego surowca w okresie transformacji. Najważniejszą kwestią sporną pozostają gwarancje zatrudnienia dla górników. Związki chcą, by były one ustawowe, lecz rząd uważa, że to niemożliwe.

To są pomysły, których nie da się tym systemie prawnym zrealizować. Można jednak je zrealizować inaczej i to będziemy stronie społecznej proponować

powiedział przed spotkaniem w Katowicach portalowi wnp.pl Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych.

Minister nie jest też skłonny zgodzić się na wszystko to, co proponują śląscy samorządowcy. Chcą oni m.in. zwołania „śląskiego okrągłego stołu”, przy którym mogłyby usiąść wszystkie zainteresowane strony tj. związkowcy, włodarze miast, ale i firmy okołogórnicze, by wypracować treść, a później zawrzeć umowę dotyczącą transformacji energetycznej regionu. Byłby to dokument odrębny od umowy, którą negocjują obecnie z rządem górnicze związki zawodowe

Nie jestem miłośnikiem okrągłych stołów. My zaproponujemy – wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu pracowaliśmy nad takim dokumentem – załącznik, który będzie pokazywał kierunki wsparcia dla firm okołogórniczych. Ten aspekt transformacji traktujemy bardzo, bardzo poważnie. Będziemy w dialogu z firmami, które dzisiaj pracują dla górnictwa

zapewnia Soboń.

Rząd również chce, by w miejsce każdego miejsca pracy znikającego w branży górniczej powstało nowe – w innej dziedzinie przemysłu – dzięki czemu górnicy znajdą nowe zatrudnienie. Szanse na znalezienie nowego zatrudnienia pracownicy kopalń, ci z co najmniej średnim wykształceniem, a takich jest większość, mają m.in. w sektorach przetwórstwa przemysłowego, motoryzacji, transportu, logistyki czy budownictwa. Bardziej skomplikowana jest sytuacja górników z niższym wykształceniem – w ich przypadku znalezienie atrakcyjnej pracy poza kopalnią może wiązać się z koniecznością zdobycia dodatkowych kwalifikacji. Obecnie w województwie śląskim ok. 30 proc. zatrudnionych pracuje właśnie w przemyśle. Jednak zaledwie co piąte miejsce pracy jest teraz w górnictwie, co pokazuje zmiany, jakie zaszły w ostatnich latach w regionie. Większość mieszkańców regionu pracuje  w branżach takich jak motoryzacja czy chemia. Natomiast jako główny kierunek poszukiwania nowego zatrudnienia pracownicy kopalń wskazują sektor wydobywczy niezwiązany z węglem (20 proc.), transport (14,9 proc.) i właśnie branżę motoryzacyjną (14,8 proc.), a co dziesiąty  wskazał też na energetykę odnawialną. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez IBS. Najważniejszymi kryteriami przy wyborze nowego miejsca pracy są wysokość wynagrodzenia i stabilność zatrudnienia.

ma już gotowe propozycje dla górników.

Chcielibyśmy, żeby w pierwszej kolejności była możliwość odejścia na świadczenia emerytalne i dopracowania do tych świadczeń w swoim miejscu pracy. Jeśli to nie będzie możliwe, to w tej kopalni, która będzie czynna – do niej będzie można przejść do pracy z kopalni, która będzie wygaszana. No i wreszcie trzecia możliwość – wcześniejsze świadczenia emerytalne. To instrument znany górnikom – cztery lata dla pracowników dołowych, a trzy dla pracowników przeróbki. Będzie też możliwość jednorazowych świadczeń dla tych, którzy będą chcieli odejść od pracy pod ziemią

tłumaczy propozycje resortu wiceminister.

W założeniu resortu aktywów, górnictwo węgla kamiennego do jego całkowitego wygaszenia ma bazować na obecnie zatrudnionych pracownikach. Jeśli będą nowe etaty, to dla wyższej klasy specjalistów. 

Z całą pewnością nie zachęcam dzisiaj nikogo, aby swoją karierę zawodową planował pod ziemią - w górnictwie węgla kamiennego. Pewnie przy węglu koksowym można to rozważać, bo tutaj mamy inną sytuację rynkową. Będę chciał, żeby nowych pracowników w górnictwie było jak najmniej, tak aby w pierwszej kolejności zatroszczyć się o miejsca pracy tych, którzy już pracują

dodaje wiceminister Soboń.

Perspektywy dla węgla koksowego są bardzo dobre, bo to surowiec strategiczny w UE. Dlatego PGG powołała zespół, który oceni możliwości wydobywania i wykorzystania węgla koksowego z rudzkiej kopalni Bielszowice, wyspecjalizowanej dotąd w węglu energetycznym. Jak podkreśla rzecznik PGG Tomasz Głogowski, powołanie przez zarząd PGG zespołu, mającego ocenić możliwości wydobywania węgla koksowego z Bielszowic, jest wypełnieniem zapisów ubiegłorocznego porozumienia ze związkowcami. Związkowcy z rudzkich kopalń mają nadzieję, że udostępnienie do eksploatacji pokładów węgla koksowego umożliwiłoby dłuższe działanie Bielszowic i Halemby. Negocjowana obecnie umowa społeczna dotycząca transformacji górnictwa, zakładająca wygaszenie polskich kopalń do 2049 roku, dotyczy bowiem zakładów wydobywających węgiel energetyczny. Natomiast wykorzystywany do produkcji stali węgiel koksowy  ma przed sobą dłuższą perspektywę. - Obydwa ruchy wydobywcze KWK Ruda, czyli Bielszowice i Halemba, posiadają bogate złoża węgla koksowego, który wpisany jest na listę strategicznych surowców UE - przypomniała senator PiS Dorota Tobiszowska, która także - jako osoba związana zawodowo z PGG - wchodzi w skład zespołu.

Obecnie wiodącym producentem węgla koksowego w Polsce i Europie jest Jastrzębska Spółka Węglowa, w której produkcji węgiel koksowy stanowi blisko 80 proc. całości wydobycia. Jednak plany zwiększenia wydobycia tego surowca ma też LW Bogdanka.

Bogdanka będzie wydobywać węgiel energetyczny w Polsce najdłużej i ma szansę być miejscem pracy przy wydobyciu węgla koksowego

wskazuje wiceminister Artur Soboń.

Pojawił się jednak problem, iż za 15 czy 20 lat węgiel koksowy nie będzie już miał takiego znaczenia, jak obecnie. Wiązać się to będzie między innymi z możliwością zastępowania go w procesie produkcji stali wodorem. Duże koncerny hutnicze już pracują nad tymi technologiami.

Umiejscowienie Bogdanki - najlepszej polskiej kopalni - na osi czasu, mówiące o jej likwidacji w 2049 roku, jest zdecydowanie na wyrost

ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady OPZZ województwa śląskiego.

Niewykluczone, że już nieodległa przyszłość wymusi bowiem zmiany i korekty na tej osi czasu w wyniku realiów naszego miksu energetycznego. Bogdanka jest tak dobrą kopalnią, że musi robić swoje, a czas zweryfikuje plany wobec niej. Nie jest wykluczone, że Bogdanka będzie również wydobywała węgiel po 2049 roku

dodaje.

Poważnym zagrożeniem dla polskiego górnictwa są też unijne plany dekarbonizacji. - Ton debaty na temat transformacji energetycznej nadają pieniądze, z czego najlepiej zdają sobie sprawę ci, którzy mają ich najwięcej. Instytucje, które swoimi działaniami firmują główne trendy w globalnej ekonomii – Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy – przekonują, że obecnie najważniejszym zadaniem państw jest zwrot na zieloną ścieżkę – uważa Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl. Zaznacza, że te instytucje finansowe promują podatek od emisji CO2. Bank Światowy zwraca uwagę na niebezpieczeństwa wynikające ze zmian klimatu i podaje przykłady zielonych inwestycji, w których wziął udział. Instytucja ta podkreśla, że zmiany klimatu zwielokrotniają zagrożenie i mogą w nadchodzących latach zepchnąć miliony ludzi w ubóstwo i zniweczyć z trudem osiągnięte bogactwa krajów. Argumentuje, że klęski żywiołowe kosztują około 18 miliardów dolarów rocznie w krajach o niskim i średnim dochodzie z powodu samych szkód w wytwarzaniu energii i infrastrukturze transportowej.

Programy bodźców niskoemisyjnych mogą tworzyć nowe miejsca pracy, które są trwałe, sprzyjające włączeniu społecznemu i sprawiedliwe. Inwestowanie w odporną infrastrukturę w krajach rozwijających się może przynieść 4,2 biliony dolarów w całym okresie eksploatacji nowej infrastruktury. Średnio inwestycja 1 dolara daje 4 dolary korzyści

przekonuje Bank Światowy.

Teorie te popiera UE - stąd ogromne naciski na energetykę węglową i górnictwo, by obie te branże powoli z niknęły z europejskiej gospodarki.

Źródło

Skomentuj artykuł: