Amerykański przemysł naftowy jest w stanie podwyższonej gotowości w związku z eskalacją przemocy na Bliskim Wschodzie, która zakłóca przepływ ropy z regionu. Istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że kryzys się nasili i zakłóci dostawy ropy.
„Myślę, że to powinno być prawdziwym zmartwieniem dla każdego Amerykanina” – powiedział Mike Sommers, dyrektor generalny American Petroleum Institute w wywiadzie dla CNN. „Tankowce są atakowane przez rebeliantów Huti na Morzu Czerwonym. A to, co widać obecnie, to wiele z tych tankowców unikających Morza Czerwonego”.
Sommers, który kieruje potężną grupą handlową zajmującą się handlem ropą i gazem, do której należą ExxonMobil, Chevron i Hess, również wspomniał o możliwości przekształcenia się wojny między Izraelem a Hamasem w konflikt regionalny, który zagrozi dostawom energii.
„Jeśli sytuacja na Bliskim Wschodzie będzie się nadal eskalować”, powiedział Sommers, „z pewnością będzie to miało wpływ na ceny”.
W zeszłym miesiącu BP wstrzymało dostawy przez Morze Czerwone, powołując się na „pogarszającą się sytuację bezpieczeństwa”. Od tego czasu ataki na statki tylko się nasiliły, a rebelianci Huti wystrzelili bezzałogowe drony nawodne utrudniające w znacznym stopniu żeglugę handlową. Helikoptery US Navy zatopiły w ostatnim czasie trzy łodzie Huti.
Cieśnina Bab al-Mandab, szlak morski łączący Morze Czerwone z Morzem Arabskim, jest krytycznym akwenem dla tankowców. Około 8,2 miliona baryłek dziennie ropy naftowej i produktów ropopochodnych przepływało w tym roku przez Morze Czerwone przez tę cieśninę.
Dyrektorzy firm naftowych współpracują z Marynarką Wojenną USA i innymi przedstawicielami rządu federalnego, aby zapewnić, że te ataki się nie powtórzą.
Niektórzy analitycy CIA ostrzegają, że jeśli obecne trendy się utrzymają, trudno sobie wyobrazić, by konflikt ten został skutecznie opanowany.