W ciągu roku grunty orne zdrożały o 4 proc. - wynika z szacunków opartych o dane GUS. Jeszcze niedawno wzrosty te opiewały nawet na kilkanaście proc. rocznie. Wszystko zmieniły ograniczenia w obrocie ziemią, które wprowadzono w maju 2016 r. I choć zasady te poluzowano kilka miesięcy temu, to wciąż inwestorzy nie wrócili na rynek gruntów rolnych.
40,5 tys. zł – tyle wart jest przeciętny hektar ziemi rolnej – szacuje HRE Investments na podstawie danych GUS za czwarty kwartał ub. roku. To o niecałe 1,6 tys. zł więcej niż rok wcześniej. 4-proc. wzrost, z którym mamy obecnie do czynienia, jest umiarkowany. W latach 2005-2016 średni wzrost cen opiewał na około 15-16 proc. w skali roku. Dochodziło nawet do sytuacji, w których w ciągu roku przeciętny hektar drożał o 30 proc.
W dużej mierze za takimi wzrostami stał popyt generowany przez inwestorów. Wielu posiadaczy kapitału decydowało się na zakup hektarów w celach stricte inwestycyjnych. Jedni chcieli zarabiać na samym wzroście ceny ziemi, inni na dopłatach bezpośrednich, a celem kolejnej było tzw. odrolnienie. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której na działkach, na których dotychczas można było tylko sadzić, siać lub kosić, dozwolona została zabudowa. Pompowało to wyceny ziemi, co na dłuższą metę generowało ryzyko pęknięcia bańki spekulacyjnej. Kres temu inwestycyjnemu eldorado położyła nowelizacja ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, która weszła w życie w połowie 2016 r.
Wprowadziła ona zasadę, zgodnie z którą, nabywcami ziemi rolnej mogli być przede wszystkim rolnicy indywidualni. W uproszczeniu były to osoby, które miały nie więcej niż 300 ha, na których samodzielnie gospodarowały i mieszkały w okolicy posiadanych działek przynajmniej od 5 lat. Jeśli ktoś nie był rolnikiem, to mógł kupić jedynie 30 arów ziemi rolnej (50 arów jeśli na działce były zabudowania rolnicze). Jeśli ktoś chciał kupić więcej, musiał dostać specjalne pozwolenie z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Mało tego, po zakupie działki nie można było jej sprzedać przez 10 lat no chyba, że na sprzedaż zgodę wydał sąd.
Pod koniec 2019 r. przyszedł czas na liberalizację prawa. W myśl nowelizacji osoby nie będące rolnikami mogą kupować działki rolne o powierzchni mniejszej niż hektar. Na terenie administracyjnym miast wprowadzono możliwość zakupu nieograniczonej liczby działek – o ile żadna z nich nie ma hektara. Poza granicami miast - jeśli ktoś kupi nawet w kilku transakcjach łącznie więcej niż 1 ha gruntów rolnych, to będzie w rozumieniu ustawy zobowiązany prowadzić powstałe w wyniku zakupu ziemi gospodarstwo rolne. Jeśli tego nie zrobi, KOWR ma prawo odkupić ziemię po cenie rynkowej.
Skrócony został też okres, przez który trzeba samodzielnie gospodarować na kupionych hektarach mieszkając przy tym na terenie gminy. Dotychczas było to 10 lat. Po zmianach wystarczy 5 lat. Jeśli będziemy chcieli działkę sprzedać wcześniej – niezbędna jest zgoda szefa KOWR.
Wprowadzone ograniczenia doprowadziły do tego, że ziemia rolna przestała być postrzegana jako atrakcyjne aktywo inwestycyjne. Skutkiem tego był spadek liczby zawieranych transakcji, ale też wspomniany wcześniej spadek dynamiki wzrostu cen hektarów. Jest niemal pewne, że bez tych regulacji ceny ziemi rosłyby w szybszym tempie.