Na zakończenie tygodnia protestów niemieccy rolnicy zjechali w poniedziałek na wielotysięczną demonstrację do Berlina. Zorganizowane przy okazji spotkanie przedstawicieli sektora rolniczego z liderami grup parlamentarnych rządzących partii: SPD, Zielonych i FDP nie przyniosło jednak rezultatów.
Sekretarz generalny Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników Bernhard Kruesken powiedział, że nadal nie ma rozwiązania "kwestii oleju napędowego w rolnictwie" - pisze portal dziennika "Bild". Jednak nadal widzi "pole manewru" w trakcie zbliżających się obrad Bundestagu w sprawie budżetu na 2024 rok.
Przewodniczący frakcji parlamentarnej FDP Christian Duerr powiedział, że rozmowy w Bundestagu były pierwszym krokiem. Jest to "ważny sygnał", że ludzie rozmawiają ze sobą - zaznaczył. Duerr podkreślił, że rolnicy są przedsiębiorcami, a rząd musi stworzyć dla nich "uczciwe warunki ramowe".
Stowarzyszenie rolników zapowiada już kolejne demonstracje, jeśli niemiecki rząd będzie kontynuował cięcia dopłat do oleju napędowego. Jeśli nie znajdzie się rozwiązanie tej kwestii, "zastrzegamy sobie prawo do podjęcia dalszych działań", powiedział szef stowarzyszenia Joachim Rukwied.
Poniedziałek było ostatnim dniem trwających od ósmego stycznia protestów rolników. Zwieńczeniem tygodnia, pełnego organizowanych w całym kraju demonstracji i blokad, była wielotysięczna demonstracja w Berlinie. Okolice Bramy Brandenburskiej zaroiły się od rolników, traktorów i pojazdów rolniczych, które parkowały m.in. na zachód od Bramy, wzdłuż ulicy 17 czerwca.
Do stolicy przyjechali rolnicy z całych Niemiec. Rzucała się w oczy duża ilość niemieckich flag. Na licznych transparentach było sporo haseł w mniej lub bardziej finezyjny sposób nawołujących do rozliczenia z rządem SPD, Zielonych i FDP. Były też proste przesłania: "Chleb, masło, piwo - to my" (Brot, Butter, Bier - das sind Wir). Co kilkadziesiąt metrów stały koksowniki, przy których ogrzewali się przybyli do Berlina - często z rodzinami - rolnicy. Niektóre traktory ciągnęły za sobą przyczepy kempingowe.
Około godziny 17, przy ogłuszających dźwiękach klaksonów, kilka traktorów podjechało pod Bramę Brandenburską od frontu, czyli od strony alei Unter den Linden, gdzie ustawiły się do swoistej "sesji zdjęciowej". Berlińczycy i turyści skorzystali z okazji by uwiecznić ten niecodzienny widok. Proszeni o ocenę rolniczego protestu mieszkańcy niemieckiej stolicy zgodnie wyrażali solidarność z rolnikami i podkreślali: "Każdy ma prawo walczyć o swoje".