Krypto-rozgrywki Elona Muska. W tle rządowe kontrakty?

W ostatnich dniach informowaliśmy o tym, jak przekazana przez Elona Muska informacja o wycofaniu przez Teslę bitcoina jako środka płatniczego spowodowała gwałtowny spadek kursu tej kryptowaluty. Pewną satysfakcję mogli czuć sceptycy, którzy wirtualne waluty postrzegali jako środek łatwo ulegający wahaniom i podatny na tworzenie baniek spekulacyjnych. Jednocześnie Musk zaczął współpracę z twórcami innej kryptowaluty – promowanego w ostatnich tygodniach dogecoina.

Na fali wzrostów (także popularności) Bitcoina, w marcu Elon Musk ogłosił, że tą kryptowalutą będzie można płacić za samochody firmy Tesla, która to spółka w Bitcoinie ulokowała wcześniej część swoich aktywów. Tym bardziej zaskakiwać może stanowisko, które przedstawił 13 maja na Twitterze Musk. Poinformował, że Tesla zawiesza możliwość zakupu samochodów za Bitcoiny.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kurs Bitcoina runął

„Jesteśmy zaniepokojeni nagłym wzrostem wykorzystania paliw kopalnych do wydobywania Bitcoina i transakcji, w szczególności węgla, która ma najgorszy poziom emisji ze wszystkich paliw” – czytamy w oświadczeniu.

Zapowiedziano, że Tesla nie zamierza sprzedawać swoich Bitcoinów i planuje je wykorzystać do transakcji tak szybko, jak ich wydobycie stanie się bardziej zrównoważone energetycznie. Tesla w swoim stanowisku wskazała, że „przygląda się” także innym kryptowalutom, które wykorzystują znacznie mniej energii niż Bitcoin.

„Kryptowaluty są dobrą ideą na wielu poziomach i wierzymy, że mają obiecującą przyszłość, ale nie może odbywać się to ogromnym kosztem dla środowiska” – napisano.

Niedawno pisaliśmy o wpływie działań Elona Muska na rynek kryptowalut, a niektórzy eksperci określają go nawet mianem „przywódcy kultu”. Po raz kolejny można było odnieść takie wrażenie, gdy spojrzeć na kurs Bitcoina po zamieszczeniu na Twitterze oświadczenia o wycofaniu się Tesli z obrotu tą kryptowalutą. Bitcoin zanotował błyskawiczny spadek z kursu ok. 54 tys. dolarów za 1 BTC do poziomu ok. 48 tys. USD. Kilka dni wcześniej spadek zanotował również Dogecoin, po tym, jak w „Saturday Night Live” Musk określił go jako „drakę”.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dogecoin prezentem na Dzień Matki?

Mimo tego miliarder-wizjoner wcale nie zamierza rezygnować z utworzonego dla żartu „pieseła”. Dzień po tym, jak oświadczenie Tesli zachwiało kursem Bitcoina, Elon Musk opublikował wpis, w którym poinformował o nawiązaniu współpracy z twórcami Dogecoina w celu „poprawy wydajności systemy transakcji”.

„Potencjalnie obiecujące” – napisał Musk.

Wpis od razu przełożył się na, co prawda niewielki, ale wzrost kursu Doge. Jak swoje wsparcie dla „pieseła” tłumaczy miliarder? Na Twitterze pojawił się wpis, którego autor wskazywał na zalety „memicznej” krytpowaluty.

„Elon wybrał Doge, ponieważ Dogecoin jest lepszy niż Bitcoin w wielu fundamentalnych kwestiach. Dogecoin ma szybsze transakcje, niższe opłaty i mniejszy wpływ na środowisko niż Bitcoin. Doge jest dostępny dla zwykłych ludzi ze względu na dużą podaż” – czytamy we wpisie.

Odpowiedział na niego sam Musk:

„Idealnie, Doge przyspiesza block time 10-krotnie, zwiększa rozmiar bloku 10-krotnie i obniża opłatę 100-krotnie. Wtedy bez wątpienia wygrywa”.

W kolejnym wpisie, miliarder tłumaczył, że „100-krotnie większy rozmiar transakcji ze 100-krotnie niższą opłatą oznacza, że suma opłat pozostaje taka sama”.

„Niskie opłaty i wysoki wolumen są potrzebne, aby stać się walutą Ziemi” – dodał Musk.

Jeszcze przed deklarację Tesli dotyczącą Bitcoinów, Elon Musk w Twitterowej sondzie zapytał, „czy chcesz, aby Tesla zaakceptowała Doge”. Pozytywnie odpowiedziało ponad 78 proc. z niespełna 4 mln głosujących.

Przyszłości w Dogecoinie upatruje także inny entuzjasta kryptowalut, Mark Cuban. Odniósł się on w niedawnym wpisie do kwestii nieograniczonej podaży Dogecoina (w przeciwieństwie do Bitcoina). Zaznaczył, że w przypadku memicznej kryptowaluty, „wielkość inflacji jest zdefiniowana”.

- Nie ma żadnej niepewności co do wytworzonej wielkości i procentu inflacji, co mogłoby pozwolić na rozwinięcie się [Dogecoina] jako ważnego mechanizmu płatniczego – napisał Cuban.

Elon Musk rezygnację z obrotu Bitcoinem przez Teslę argumentował kwestiami ochrony środowiska naturalnego. Już w lutym miliarder ogłosił konkurs na opracowanie rozwiązania pozwalającego na usuwanie CO2 ze środowiska, co ma przyczynić się do zatrzymania lub spowolnienia zmian klimatycznych. Nagroda dla zwycięzcy wynosi 100  mln dolarów.

Kilka dni temu na Twitterze miliarder nawoływał do wprowadzenia podatku węglowego.

Wiele osób zarzuca jednak Muskowi hipokryzję. Przez długi czas angażuje się bowiem w promowanie kryptowalut, których proces wydobywania – co wiadomo nie od dzisiaj – wiąże się z dużym zużyciem energii.

W lutym, powołując się na badania Cambridge Center for Alternative Finance (CCAF), pisaliśmy, że zapotrzebowanie energetyczne potrzebne do wydobywania Bitcoina jest w skali rocznej porównywalne z tym, jakie ma cała Argentyna czy Ukraina i wynosi ok. 130 terawatogodzin (TWh). CCAF jest zdania, że około 60 proc. tej energii pozyskiwanych jest z paliw kopalnych. Problem bardzo dużego zużycia energii przy wydobywaniu kryptowalut poruszany jest zresztą od kilku lat.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bitcoin szkodzi środowisku

Nie brakuje też głosów, że prąd potrzebny do zasilania elektrycznych samochodów Tesli też nie jest zawsze pozyskiwany z odnawialnych źródeł energii. Podobne argumenty padają w kontekście rakiet i statków kosmicznych budowanych przez należącą do Muska firmę SpaceX.

W co gra zatem Elon Musk, odsłaniając się na zarzuty hipokryzji? Odpowiedź może być bardzo prosta. Daniel Kostecki, główny analityk Conotoxia, zauważył na Twitterze, że jest to rozgrywka obliczona na wejście na rynek energii odnawialnej.

„Tesla liczy na rządowe kontrakty w związku z aplikacją dotyczącą wsparcia programu wykorzystywania odnawialnych źródeł energii. Taki przypadek” – zauważa Kostecki. Reuters pisze, że rynek kredytów na paliwa odnawialne, w który celuje Tesla, wart jest kilkanaście miliardów dolarów.

Zdaniem Kosteckiego, zagranie Muska to „chłodna kalkulacja”.

Jak podają źródła, na które powołuje się Reuters, Tesla jest jedną z co najmniej ośmiu firm, które oczekują na rozpatrzenie wniosków w Agencji Ochrony Środowiska (EPA). Wejście producenta samochodów elektrycznych może odmienić rynek wspomnianych kredytów, który powstał w 2000 r. w celu pobudzenia inwestycji w przemysł biopaliw w USA. Po zmianie władzy w Białym Domu nastąpił zwrot w kierunku zielonej polityki. Joe Biden, w jednej z pierwszych swoich decyzji, przywrócił Stany Zjednoczone do klimatycznego porozumienia paryskiego. 

Skomentuj artykuł: