To zagadnienie podnoszone niemal każdego roku. Wprawdzie dotyczące prawa, ale ściśle powiązane z działaniami ustawodawcy. Chodzi bowiem o inflację prawa, czyli nadmierną „produkcję” aktów prawnych lub ich notoryczną zmianę. To skłonność polityków dowolnej opcji, bez znaczenia na kadencję Sejmu i nie widać perspektyw na koniec tego uciążliwego dla wielu trendu.
Dzwoniąc na chybił trafił do dowolnego prawnika można być pewnym, że zapytany, czy inflacja prawa w Polsce jest poważnym problemem, odparłby twierdząco. „Muszę sprawdzić, czy nie było jakiejś nowelizacji”- to z kolei często usłyszymy, gdy do adwokata lub radcy prawnego się zwrócimy o wyjaśnienie konkretne uregulowania. A są zagadnienia (np. podatki) szczególnie narażone na brak stałości.
Stwierdzenie oczywistości?
Kłopot w tym, że taki wstęp można byłoby napisać dekadę temu, oddaje obecną sytuację i jest wielce bardzo prawdopodobne, że aktualny będzie za kilka lat. Niestety. Bo o inflacji prawa debatuje się od dawna, wypowiedziały się największe autorytety, a zjawisko nie zniknęło i ma się całkiem, całkiem dobrze.
Czym w ogóle jest inflacja prawa? – w dużym uproszczeniu, to nadmierna ilość przepisów, ustaw, rozporządzeń itp. itd., wytwarzanych przez ustawodawcę, choć nie ma takiej potrzeby. W powszechnej opinii nadregulacja to negatywne zjawisko, które w teoretycznym założeniu ma doprecyzować zapisy prawa, ale w praktyce jest uciążliwe.
W piśmie „Challenger” (reklamowanym jako magazyn młodych ekonomistów) w maju 2015 roku pojawiła się publikacja „Ilość kosztem jakości? Zagrożenia związane z inflacją prawa”. Jego autorka Monika Kruk zwróciła uwagę na zwrot bardzo często pojawiający się w Dzienniku Ustaw, który jest wyjątkowo obrazowym podsumowaniem charakteru zjawiska: „ustawa zmieniająca ustawę o zmianie ustawy”.
„W polskim prawie zdarza się, że ustawa nie zdąży jeszcze zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw, a już wymaga nowelizacji. Powoduje to utrudnienia dla wszystkich, którzy z prawa korzystają – sędziów, prawników, a także obywateli”
Od tej publikacji minęło sześć lat, a czy coś się zmieniło?
W niedawno zaprezentowanym „Raporcie inflacji prawa 2020” przygotowanym przez Wolters Kluwer Polska zwrócono uwagę, iż w ciągu minionych 12 miesięcy ogłoszono niemal 126 tysięcy nowych aktów prawnych!
„Raport inflacji prawa będziemy powtarzać co roku – w ten sposób uchwycimy systemowy problem i mamy nadzieję, że wzmocnimy trwającą w Polsce dyskusję wokół jakości i pewności polskiego prawa” – stwierdził na łamach serwisu prawo.pl Jacek Jasionek, redaktor programu Lex Wolters Kluwer Polska.
W raporcie celnie zwrócono uwagę na sedno problemu. Podkreślono bowiem, że nie tylko powstało 125.890 nowych aktów prawnych, ale zostały one opublikowane w… 66 dziennikach urzędowych wydawanych w Polsce! To Dziennik Ustaw, Dziennik Urzędowy Unii Europejskiej, 46 dzienników urzędowych i urzędów centralnych, a także 16 dzienników wojewódzkich.
Już sama ilość „dzienników” budzi zaskoczenie i na pewno nie sprzyja przejrzystości prawa. Autorzy raportu skoncentrowali się jednak na Dzienniku Ustaw. Okazało się, że 2020 roku opublikowano w nim 3660 aktów prawnych, wśród których było 499 ustaw i 1849 rozporządzeń wykonawczych.
„Duża ilość nowych regulacji, ich niska jakość, negatywnie wpływają na pewność prawa, potrzebną do poprawnego funkcjonowania gospodarki i administracji. Brak pewności prawa przenosi się na zaufanie społeczne do instytucji stanowiących prawo, ale także stosujących prawo. Niska jakość regulacji i ich zmienność jest jednym z czynników wpływających na przewlekłość postępowań sądowych. Trwające latami procesy w sprawach gospodarczych czy karnych, przekładają się na życie społeczno-gospodarcze i opinie o systemie tworzenia i stosowania prawa. Inflacja prawa, oraz niska ocena wymiaru sprawiedliwości, nie budują pozycji prawa i instytucji publicznych”
W tej samej publikacji zwrócono również uwagę, że w Polsce wszystkich obowiązujących ustaw obecnie jest 1574, a rozporządzeń 7719!
Już Winston Churchil debatując nad szacunkiem do prawa, stwierdził, że „dziesięć tysięcy regulacji jest w stanie zniszczyć wszelki respekt do niego”. Słowa brytyjskiego premiera przywołał śp. Janusz Kochanowski w artykule „Jurydyzacja prawa” opublikowanym na łamach pisma „Palestra”. Stwierdził, że nadregulacja jest wynikiem myślenia magicznego, rozpowszechnionego wśród urzędników i polityków przekonania, że fakt ustanowienia przepisu sam w sobie w sposób natychmiastowy i nieodwołalny zmieni rzeczywistość. To cytat z 2002 roku, czyli sprzed niemal 20 lat temu! Ile stracił z aktualności?