W 2 tygodnie ropa w USA straciła 15 proc. A to nie koniec spadków cen

Ropa naftowa kontynuuje spadki notowań na giełdzie w Nowym Jorku. Od 8 czerwca surowiec staniał już o ponad 15 proc. w reakcji na coraz silniejsze obawy o globalne spowolnienie gospodarcze - informują maklerzy.

Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na VIII kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 103,99 USD, niżej o 2,07 proc.

Ropa Brent na ICE w Londynie w dostawach na VIII jest wyceniana po 109,60 USD za baryłkę, w dół o 1,92 proc.

Ropa na giełdach jest wyceniana coraz niżej w miarę nasilającego się na rynkach niepokoju o spowolnienie w globalnej gospodarce, co będzie oznaczać spadek popytu na towary, w tym paliwa.

Do tego przewodniczący amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome Powell ostrzegł, że w USA możliwa jest recesja, a osiągnięcie "miękkiego lądowania" w gospodarce będzie "bardzo trudne". Dodał, że podwyżki cen surowców na świecie, w tym ropy naftowej, są "wyraźnie" związane z trwającą na Ukrainie wojną.

"Spowolnienie globalnego wzrostu gospodarczego stanowi zagrożenie dla popytu na ropę, co jednak może pomóc w złagodzeniu zacieśnionej sytuacji na rynkach ropy" - wskazuje tymczasem w rynkowej nocie Warren Patterson, szef strategii surowcowej w ING Groep NV.

"Już pojawiają się niższe szacunki popytu na paliwa" - dodaje.

Wśród strategów głównych banków nie ma jednak konsensusu co do dalszych perspektyw dla cen ropy.

Goldman Sachs Group Inc. ocenia, że popyt na ropę nadal wyprzedza podaż tego surowca, i ostrzega, że Fed nie może "dodrukować towarów", w tym ropy naftowej.

Z kolei analitycy Citigroup spodziewają się spadku cen ropy pod koniec tego roku i później.

Tymczasem w USA rosną zapasy ropy. Jak wynika z najnowszego raportu Amerykańskiego Instytutu Paliw (API), zapasy ropy wzrosły w ub. tygodniu o 5,6 mln baryłek. Zapasy benzyny zwiększyły się z kolei o 1,216 mln baryłek, a paliw destylowanych - spadły o 1,656 mln baryłkę.
W czwartek oficjalne dane o zapasach ropy i jej produktów w USA poda po 16.30 Departament Energii (DoE).

W środę prezydent USA Joe Biden wezwał amerykański Kongres do zawieszenia federalnego podatku na benzynę i olej napędowy, a władze stanowe - do zawieszenia stanowych podatków na trzy miesiące.

To w dużej mierze symboliczne posunięcie, ale Biden ocenił, że da to rodzinom "trochę ulgi" w związku z rekordowymi cenami na stacjach.

"Zawieszając 18-centowy federalny podatek na 90 dni możemy obniżyć cenę benzyny i przynieść rodzinom odrobinę ulgi" - stwierdził.

Amerykański prezydent zaapelował też do koncernów, rafinerii i sprzedawców benzyny, by obniżyli ceny z uwagi na "niezwykłe czasy".

"Wasi klienci - Amerykanie - potrzebują teraz ulgi"- podkreślił.

W amerykańskim Kongresie - nawet wśród Demokratów - nie widać jednak woli do wstrzymania poboru podatków od benzyny, a słabnące wskaźniki poparcia Amerykanów dla prezydenta Bidena raczej nie skłonią amerykańskich władz stanowych do działania w celu obniżenia cen paliw.

Apel Bidena o zawieszenie podatków od paliw pozostaje też w sprzeczności z jego własną wcześniejszą polityką - wskazują eksperci. W przeszłości prezydent USA dążył do ograniczenia produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych, a teraz apeluje o jej podwyższenie.

Jeśli nastąpi obniżenie cen benzyny - po zawieszeniu jej opodatkowania, to może zachęcić Amerykanów do jeszcze wyższego zużycia paliw i jeszcze mocniejszych wzrostów ich cen.

"Jest to po prostu kolejne +narzędzie retoryczne+ Białego Domu, które pokazuje, że amerykańska administracja robi wszystko, co w jej mocy, w sprawie walki z wysoką inflacją" - oceniła Libby Cantrill, ekonomistka vw Pacific Investment Management Co. w wywiadzie dla Bloomberg TV.

Źródło

Skomentuj artykuł: