Brak spadkobierców i testamentu – co z majątkiem zmarłego? Trafi do gminy

Spadek z reguły kojarzy się ze wzbogaceniem krewnych zmarłego. Nie zawsze jednak taki jest finał. Bywa, że nieruchomości, gotówka, a nawet firma, mogą trafić do urzędników i zasilić budżet gminy. Sytuację precyzyjnie reguluje Kodeks Cywilny. Co wcale nie oznacza, że samorządowcy za każdy razem są zadowoleni z takiego „prezentu”.

Choć w ostatnich latach o testamentach mówi się i pisze całkiem sporo – także na łamach serwisu FilaryBiznesu.pl, a wiedza Polaków na temat procedur związanych z postępowaniem spadkowym i wynikających z tego korzyści, systematycznie wzrasta, to ciągle podchodzimy do tej formy zabezpieczenia w sposób dość nieufny. Z różnych powodów. Przede wszystkim z przekonania, że jedynie sądowy wyrok najskuteczniej zabezpieczy nasze interesy, ale również z banalnej przyczyny – braku pokaźnego majątku, który warto byłoby umieścić w testamencie. To błędne rozumowanie.

Warto bowiem pamiętać, że bez względu na to co zostało przez zmarłego zgromadzone za życia, postępowanie spadkowe i tak musi zostać przeprowadzone, a brak testamentu tylko wydłuży procedurę, bo należy wskazać krąg spadkobierców, a później skutecznie podzielić pozostawione dobra. Choćby to było niewielkie mieszkanie, czy samochód.

Niestety, cyklicznie przeprowadzane analizy wskazują, że na spisanie „ostatniej woli” nadal decyduje się wąska grupa osób.

„Tylko ośmiu na stu Polaków powyżej 45 roku życia napisało testament” – podkreślono na stronie Fundacji Otwarte Forum, która wspólnie z kancelarią prawno-podatkową GWW, zleciła przeprowadzenie stosownych badań Kantarowi, a wyniki opublikowano w marcu tego roku.

Kolejne wnioski - dokument o rozdysponowaniu majątku na wypadek śmierci, posiadają najczęściej osoby powyżej 70 roku życia (20 proc.), o wykształceniu podstawowym lub wyższym (11 proc.), żyjący w miastach poniżej 50 tysięcy mieszkańców. 

„Jesteśmy przeświadczeni, że dziedziczenie z testamentu - w porównaniu z dziedziczeniem ustawowym - nie daje istotnych korzyści. Tymczasem, moje doświadczenie wskazuje, że w prawie 99 procentach przypadków brak przemyślanych zasad podziału nawet niewielkiego majątku powoduje, w tzw. poukładanych czy nieskomplikowanych rodzinach, spory pojawiające się po śmierci rodziców”.

tłumaczy radca prawny Aldona Leszczyńska-Mikulska z kancelarii prawno-podatkowej GWW. 

W badaniu padło też pytanie: „dlaczego nie sporządziłeś testamentu”. Odpowiedzi były zgodne z dotychczasowymi obserwacjami. Prawie połowa w ogóle nie zastanawiała się nad taką decyzją; niemal jedna czwarta uważa, że nie ma nic cennego, co mogłaby po sobie zostawić; spora część stwierdziła, iż jest zbyt młoda na pisanie „ostatniej woli”.

„Wśród posiadających testament zdecydowanie dominują osoby, które sporządziły ten dokument u notariusza (69 proc.). Częściej są to kobiety (75 proc.) oraz osoby ze średnim wykształceniem (76 proc.). Testament własnoręczny jest natomiast częściej pisany przez mężczyzn i absolwentów uczelni wyższych (43 proc.)”.

czytamy we wnioskach.

Ponad 9 na 10 Polaków uwzględniło w testamencie członków rodziny, 4 proc. badanych spadkobiercami uczyniło przyjaciół, a 2 proc. przeznaczyło majątek zaprzyjaźnionym instytucjom (np. szpital, dom dziecka, biblioteka).

Bywają jednak sytuacje, gdy majątek zmarłego nie trafia do jego krewnych, a zasila samorządowy budżet. Zdarza się to sporadycznie, ale warto o tym pamiętać. Taką ewentualność uregulowano w artykule 935 Kodeksu Cywilnego, który brzmi:

„W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu”.

czytamy w artykule 935 Kodeksu Cywilnego.

Jak często to ma miejsce? Trudno o precyzyjne dane, ale wspomniana już Fundacja Otwarte Forum swego czasu wysłała do stu polskich gmin pytanie, czy w minionych latach 2015-2020 otrzymały spadek. Okazuje się, że wiele z nich odpowiedziało pozytywnie.

„Gryfów Śląski otrzymał dwie nieruchomości, a na konto gminy wpłynęło ponad 177 tys. zł. Budżet gminy Siemianowice Śląskie zasiliła kwota ponad 49 tys. zł, jednak z 40 spraw spadkowych, tylko 6 zostało zakończonych. Gmina Kalisz otrzymała we wskazanym terminie 19 spadków, 2 sprawy są w toku, a dotychczas na gminne konto wpłynęło prawie 300 tys. zł. Szczecin odziedziczył spadek po 106 zmarłych, a czysta masa spadkowa wyniosła ponad 3,5 mln zł. Gmina będzie musiała jednak spłacić jeszcze długi, zatem na konto samorządowe wpłynie o wiele mniej środków”.

wylicza Fundacja Otwarte Forum.

Z kolei reporter FilaryBiznesu.pl przypomniał sobie o niecodziennej sytuacji, która kilka miesięcy temu wydarzyła się w Poznaniu. Tamtejszy samorząd po raz pierwszy w historii został spadkobiercą… zagranicznej firmy.

To był efekt postępowania spadkowego wszczętego po śmierci mężczyzny pochodzącego ze stolicy Wielkopolski, ale prowadzącego działalność gospodarczą na terenie Czech. Miał tam firmę handlującą samochodami. Gdy zmarł i nie zostawił testamentu, a przede wszystkim nie znaleziono jego krewnych, to spadkobiercami zostali właśnie poznańscy urzędnicy. Co ważne, nie mogą oni zrezygnować ze swoistego „prezentu”.

„Niestety, przepisy prawa na to nie pozwalają, więc miasto Poznań musi taki spadek przyjąć. Właściwość gminy, która dziedziczy ustalana jest według ostatniego miejsca zamieszkania osoby zmarłej, czyli jeżeli ostatnim miejscem zamieszkania osoby zmarłej było miasto Poznań, to dziedziczy miasto Poznań”.

tłumaczył Radiu Poznań Jarosław Plaszczak z Biura Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miasta Poznania.

Skąd to niezadowolenie? Powód jest czysto ekonomiczny. Z dotychczasowego doświadczenia wynika bowiem, że majątek przejmowany przez gminy jest znikomy, nierzadko pozostają zobowiązania po zmarłym, a przeprowadzenie niezbędnych formalności jest dość kosztowne. Tym bardziej w tym przypadku - gdy dotyczy zagranicznej spółki, dochodzi konieczność wynajęcia kancelarii prawnej na miejscu, tłumaczeń pism itp. itd.

Ale zgodnie ze starym porzekadłem: darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda… 

Źródło

Skomentuj artykuł: