Kryptozima. Wiele firm znalazło się nad przepaścią

Trwająca na rynku kryptowalut tendencja spadkowa popycha w stronę upadku wiele firm operujących w kryptowalutowym ekosystemie. Klocki domina w ruch puścił fundusz Three Arrows, który kilka dni temu, jak donoszą media, ogłosił swoją likwidację. Tonące podmioty szukają ratunku z każdej strony, a specjaliści są zdania, że prawdziwa skala problemów branży wciąż jeszcze nie wyszła na światło dzienne. 

Na naszych stronach kilkukrotnie opisywaliśmy już zawirowania, z jakimi obecnie mierzy się rynek kryptowalut. Od kilku tygodni, po załamaniu na niwie stablecoinów, widoczne są bardzo mocne spadki czołowych aktywów, takich jak Bitcoin czy Ethereum. Wraz z końcem czerwca, Bitcoin zanurkował poniżej granicy 20 tys. dolarów, tracąc, jak szacują analitycy, blisko 60 proc. swojej wartości przez drugi kwartał roku 2022. CNBC wskazuje, że to najgorszy kwartał tej najbardziej popularnej z kryptowalut od roku 2011. 

Jako główny powód spadków na rynku krypto wskazuje się kwestie makroekonomiczne, z jakimi od kilku miesięcy mierzy się niemal cały świat – widmo kryzysu, rosnąca inflacja i rosnące stopy procentowe. W warunkach zagrożenia, kryptowaluty, które miały w założeniu opierać się zawirowaniom na rynkach tradycyjnych, wcale nie okazały się bezpieczną przystanią i inwestorzy zaczęli poszukiwać stabilnych aktywów. Upadek stablecoina Terra USD wywołał efekt domina i kolejne kryptowaluty zaczęły obniżać swoje notowania. 

W dalszej kolejności nastąpiło coś, co można określi mianem naczyń połączonych. Ogólny spadek wartości rynku krypto (obecnie ok. 900 mld dolarów) pociągnął za sobą utratę płynności wielu podmiotów z branży krypto. Duże firmy na rynku krypto w obliczu spadków zaczęły podejmować niespodziewane, często gwałtowne działania, które nie mogły pozytywnie wpłynąć na inwestorów. W czerwcu duży pożyczkodawca na rynku kryptowalut, Celsius, zamroził wypłaty dla swoich klientów, tłumacząc to „ekstremalnymi warunkami rynkowymi”. Na skraju załamania znalazł się także znany fundusz kryptowalutowy – Three Arrows. Jak podało w połowie tygodnia CNBC, fundusz popadł w stan likwidacji, a firmie zewnętrznej zlecono działania restrukturyzacyjne. Firma ma również kontaktować się z wierzycielami, próbującymi odzyskać swoje środki. „Trzy Strzały” miały także problem ze spłatą zobowiązań wobec innych podmiotów finansowych.

W tarapaty popadł również broker Voyager Capital (wobec którego Three Arrows miał zobowiązanie w wysokości ok. 670 mln dolarów), decydując się w piątek na zawieszenie wszelkich transakcji i motywując to „obecnymi warunkami rynkowymi”. Do firm, które mocno zostały dotknięte przez kryptozimę należy doliczyć również innego pożyczkodawcę – BlockFi (dokonującego w ostatnim czasie transakcji z Three Arrows), który musiał skorzystać z koła ratunkowego ze strony giełdy FTX.

Wypłaty dla klientów wstrzymała także giełda CoinFlex, której jeden z inwestorów ma by dłużny ok. 50 mln dolarów. 

Zdaniem części analityków, to właśnie problemy z płynnością, jakie pojawiły się w „Trzech Strzałach” istotnie rzutowały na drastyczne decyzje innych podmiotów na rynku krypto. 

Załamanie w ekosystemie kryptowalut sprawiło, że na nowo głośniej zaczęto mówić o konieczności regulacji tego rynku, szczególnie wykazując jego nieodporność na wstrząsy i chwiejność. Do konkretów planuje przejść Unia Europejska, zapowiadając wprowadzenie regulacyjnego pakietu Markets in Crypto-Assets (MiCA). Od pewnego czasu mocną regulację kryptowalut zapowiadają również Stany Zjednoczone, jednak na razie temat został odsunięty na bok. 

Sam Bankman-Fried, założyciel i szef FTX, nazywanej w obecnej kryptozimie „pożyczkodawcą ostatniej szansy”, jest zdania, że to nie koniec problemów na rynku krypto, a w złej sytuacji finansowej – choć nie mówią o tym publicznie – jest wiele pomniejszych firm kryptowalutowych.

Skomentuj artykuł: