[NASZ WYWIAD] Własna waluta w sprzyjających okolicznościach stwarza możliwość poprawy konkurencyjności
Sprowadzanie z zagranicy drogich surowców wprost osłabia złotego (koronę) i podbija w ten sposób inflację. Natomiast z drugiej strony poprawia konkurencyjność eksportu i podtrzymuje rynek pracy. Zatem związek między wysoką inflacją i jednocześnie niskim bezrobociem, można by wykazać w ten sposób. Ale związek ten nie jest jednak zbyt silny. Z Karolem Pogorzelskim, ekonomistą Banku Pekao SA, rozmawia Maciej Pawlak.
Inflacja bazowa, czyli wskaźnik cen dóbr konsumpcyjnych nieuwzględniający żywności, paliw i energii, w maju obniżyła się do 11,5 proc. - poinformował NBP. Czy to wreszcie zapowiedź głębszych spadków inflacji CPI?
To spadki inflacji ogólnej, zapowiedziały spadek inflacji bazowej, inflacja ogólna (CPI) spada już od marca - do majowego poziomu 13%, od dotąd najwyższego - 18,4%, które osiągnęła w lutym. Zaś inflacja bazowa do tej pory nie spadała, co było pewnym zmartwieniem dla ekonomistów, także pewnie dla NBP. Wobec tego ten odczyt majowy jest pierwszą jaskółką, że również w inflacji bazowej zaczyna się spadek, w związku z tym jest to dobry prognostyk dla spadków ogółem.
Rozumiem, że w tej sytuacji konsumenci mogą liczyć na pewien oddech, skoro do tej pory ceny żywności szły w górę...
Myślę, że drożała zwłaszcza energia. Zwłaszcza węgiel był takim dobrem, które drożało najszybciej. Wielu konsumentów na pewno to odczuło, ale w odniesieniu do żywności naturalnie też.
W odniesieniu do inflacji HICP, mierzonej przez unijny urząd statystyczny Eurostat, Polska i Czechy są ex-aequo na 2 i 3 miejscu (po 12,5%) w UE, ale w zakresie poziomu bezrobocia oba kraje są liderami (po 2,7%). To sytuacja przypadkowa? Czy można ją jakoś logicznie wytłumaczyć?
Potencjalnie związek ten można tłumaczyć zachowaniem przez oba kraje własnych walut, które w okresie kryzysu słabną, co podbija inflację, bo obie te gospodarki są bardzo importochłonne. Sprowadzanie z zagranicy drogich surowców wprost osłabia złotego (koronę) i podbija w ten sposób inflację. Natomiast z drugiej strony poprawia konkurencyjność eksportu i podtrzymuje rynek pracy. Zatem związek między wysoką inflacją i jednocześnie niskim bezrobociem, można by wykazać w ten sposób. Ale związek ten nie jest jednak zbyt silny, bo są przykłady krajów, które mają własną walutę, w których jednocześnie bezrobocie nie jest wcale niskie, a inflacja pozostaje poza kontrolą. Węgry są jednym z takich przykładów, Turcja nawet bardziej ekstremalnym. Tak więc własna waluta niczego nie gwarantuje, choć w sprzyjających okolicznościach stwarza możliwość poprawy konkurencyjności kosztem wzrostu cen. Tyle, że działa to przejściowo, nie na dłuższą metę.
Czy ostatni wyrok TSUE ws. tzw. kredytów frankowych w istotny sposób pogorszy sytuację banków w Polsce, zwłaszcza tych z największym portfelem takich kredytów? Czy też, tak jak w ocenie agencji Fitch, wyrok ten nie będzie miał istotnego wpływu na ratingi banków, przynajmniej w krótkim terminie?
Ten wyrok zdecydowanie pogorszy sytuację niektórych banków w naszym kraju, oczywiście tych, z największym portfelem kredytów frankowych. Natomiast nie jest jakimś zaskoczeniem. Był przecież zapowiadany już pół roku temu, na co wskazywała ówczesna opinia rzecznika TSUE, która była dokładnie taka sama, jak ogłoszony teraz wyrok. A fala unieważnień kredytów frankowych, wzbiera od kilku lat. W tym sensie ten wyrok nie zmienia ocen Fitcha, bo Fitch wie co się u nas w tym zakresie wydarzyło. Już od paru lat bierze to pod uwagę w swoich modelach prognostycznych.
Jednak wspomniany wyrok wpłynie przecież na sytuację banków?
Generalnie wyrok TSUE to duża sprawa. Według szacunków z ostatniego raportu NBP o stabilności polskiego systemu finansowego, banki muszą liczyć się z koniecznością wyłożenia dodatkowych 40-50 mld zł rezerw na pokrycie potencjalnych strat, związanych z tymi kredytami. Co prawda nie wszystkie banki tych kredytów we frankach mają dużo. To jednak nie wszystko. Z drugiej bowiem strony cały sektor bankowy jest obciążony dużymi kosztami i wymogami kredytowymi. Ponadto oprócz problemów z kredytami frankowymi na sytuację sektora wpływają jeszcze tzw. wakacje kredytowe, które prawdopodobnie zostaną wydłużone. Już się o tym mówi, a to oznaczałoby wzrost ich obciążeń kapitałowych. Wg NBP cały zysk banków od początku pandemii, czyli od trzech lat, praktycznie pochłaniany jest przez funkcjonowanie rozmaitych wymogów nadzoru finansowego i wynikających stąd obciążeń.
Co będzie dalej?
Przez kolejne dwa-trzy lata banki w Polsce raczej nie będą mogły liczyć na zbyt duże zyski. Obecnie jednak nie jest to problemem, bo panuje relatywnie niski popyt na kredyty inwestycyjne. Ale w sytuacji, gdy gospodarka zacznie odbijać mocniej, popyt taki się pojawi. A wówczas może pojawić się problem z brakiem przez banki kapitałów potrzebnych przy udzielaniu przez nie kredytów. Tak więc jest to poważny temat na najbliższe lata.
Wg GUS obroty towarowe handlu zagranicznego w styczniu - kwietniu br. wyniosły w cenach bieżących 550,7 mld zł w eksporcie oraz 531,4 mld zł w imporcie. Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 19,2 mld zł, podczas gdy w I-IV 2022 r. wyniosło -32,6 mld zł. W porównaniu z analogicznym okresem ub. roku eksport wzrósł o 10,2%, a import spadł o 0,2%. Czy stanowi to oznakę wychodzenia naszych firm z kryzysu?
Na pewno handel zagraniczny Polski zdecydowanie się nam poprawia: z głębokich minusów, jeszcze w ubiegłym roku, do zaskakująco dużych plusów w tym. Jeszcze na początku obecnego roku ten wzrost zaskakiwał, nawet ekonomistów, teraz jednak już przestał, ale wciąż bilans naszego handlu zagranicznego pozostaje dodatni.
Dlaczego?
To wynika przede wszystkim z niższych w ostatnich miesiącach cen surowców, które Polska importuje, a jednocześnie eksportuje przetworzone dobra, często z użyciem importowanych surowców. Całą tę sytuację postrzegam więc jak najbardziej pozytywnie. Tym bardziej, że jest to też czynnik, który wspiera złotego. Aczkolwiek nie należy może zbytnio przeceniać tego wsparcia, chociażby dlatego, że firmy często zabezpieczają się walutowo, na dłuższy okres do przodu.
Na czym polega ten mechanizm?
Płatności, które teraz powstają, być może były zabezpieczone już jakiś czas temu. Więc to nie jest tak, że tego typu firmy mają się teraz nie wiadomo jak lepiej, ale jest to jakieś wsparcie dla złotego. Chodzi mi też o to, że zyski, które powstają teraz (przecież firmy często obracają euro, płacą tą walutą w kontaktach ze swoimi partnerami), mogły powstać dzięki zakupowi unijnej waluty jeszcze w zeszłym roku. Dlatego wpływ na złotego nadwyżki w handlu zagranicznym, nie musi być tak bardzo silny, choć niewątpliwie jest pozytywny. Nadwyżki w naszym bilansie handlowym powinny się jednak utrzymać. Choć pewnie w kolejnych miesiącach nie będą już tak spektakularne, w ujęciu rok do roku, bo szczyt cen surowców w ub. roku miał miejsce w maju, przy czym swój szczyt gaz osiągnął w sierpniu, natomiast pozostałe surowce już wówczas taniały. Oznacza to, że poprawa tzw. terms of trade, tj. wskaźnika określającego relację zmian cen towarów eksportowanych do zmian cen towarów importowanych, po prostu już nie będzie tak bardzo widoczna, jak w kilku minionych miesiącach. Ale powinniśmy zbliżyć się na koniec roku do neutralnego bilansu handlowego, tj. zrównania wielkości eksportu z importem.