Spór o kasę z komornikiem? Można wygrać, choć kosztem czasu i nerwów

Mawiają, że sądy są nierychliwe, ale sprawiedliwe. Na własnej skórze przekonał się o tym mężczyzna, któremu komornik zablokował konto i zajął 50 tysięcy złotych. Niedawno Sąd Najwyższy stwierdził, że egzekucję przeprowadzono bezprawnie. Wprawdzie pokrzywdzony odzyska pieniądze, ale o taki wyrok walczył przez niemal… dziesięć lat! 

O skardze nadzwyczajnej, którą wprowadzono do polskiego prawa niespełna cztery lata temu, serwis FilaryBiznesu.pl pisał wielokrotnie. Co rusz jednak pojawiają się kolejne dramatyczne historie Polaków skrzywdzonych sądowymi wyrokami. Nie udałoby się naprawić błędów, gdyby nie istniał nadzwyczajny środek zaskarżenia. Tak jak w przypadku mężczyzny z Dolnego Śląska, którego perypetie z wymiarem sprawiedliwość jeżą włos na głowie. Także przez zdumiewające orzeczenia sądów.

O orzeczeniu Sądu Najwyższego poinformowała w zeszłym tygodniu Prokuratura Krajowa. 

Pozew, wyrok, egzekucja

Problemy mężczyzny, którego nazwiemy Iksińskim, zaczęły się ponad dekadę temu, gdy do Sądu Rejonowego w Trzebnicy trafił pozew. Powódka domagała się solidarnie od dwóch osób 60 tysięcy złotych, ale wątek Iksińskiego wyłączono do odrębnego postępowania, a we wrześniu 2013 r. powództwo wobec niego oddalono. Pozornie koniec sprawy. Stało się jednak coś dziwnego.

„W pierwotnym postępowaniu wyrokiem z dnia 17 marca 2011 roku sąd zasądził żądaną kwotę wraz z ustawowymi odsetkami od pozwanej kobiety. Jednocześnie w wyroku zastrzegł, że zobowiązanie jest solidarne ze zobowiązaniem pozwanego mężczyzny wobec powódki do zapłaty takiej samej kwoty” – relacjonuje Prokuratura Krajowa. 

Oczywiście, powódka dbająca o własne interesy złożyła do komornika wniosek o wszczęcie egzekucji przeciwko Iksińskiemu. Dysponowała tytułem wykonawczym w postaci wspomnianego wyroku. Problem w tym, że to orzeczenie nigdy nie zostało opatrzone w klauzulę wykonalności przeciwko mężczyźnie. Pomimo to komornik wszczął egzekucję, zablokował rachunek bankowy Iksińskiego i w kwietniu 2012 r, przejął niemal 50 tysięcy złotych.

Iksiński interweniował, wezwał komornika do zwrotu pieniędzy, podkreślając, iż tytuł wykonawczy jego nie dotyczył, a więc zajęcie było bezprawne. Komornik z taką argumentacją się nie zgodził. 

Sprawę więc wyjaśniał sąd w Trzebnicy - po analizie akt poinformował, że tytuł rzeczywiście nie był przeciwko Iksińskiemu. Równocześnie zobowiązał komornika do umorzenia postępowania egzekucyjnego i tak też się stało w październiku 2014 roku. 

Czy to oznaczało automatyczny zwrot pieniędzy? Bynajmniej. Wtedy rozpoczęła się wieloletnia batalia o ich odzyskanie z kuriozalnymi orzeczeniami sądów różnego szczebla.

Bezprawnie, ale prawidłowo?!

W grudniu 2014 r. Iksiński wezwał komornika do zwrotu zajętej gotówki, ale również odszkodowania i zadośćuczynienia. Ponieważ pieniędzy nie dostał, po kilku miesiącach złożył pozew. Łącznie domagał się niemal 85 tysięcy złotych.

Proces przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu trwał dwa lata, a jego finałem było zaskakujące orzeczenie. W szczególnie kuriozalny sposób uzasadniono oddalenia pozwu Iksińskiego.

Aby nie być posądzonym o swobodną interpretację faktów, wiernie zacytujemy akapit z informacji Prokuratury Krajowej: 

„Sąd wskazał, że mężczyzna nie był dłużnikiem i nie ciążył na nim obowiązek zapłaty kwoty 60 tysięcy złotych. W ocenie sądu okoliczność ta nie przesądzała jednak o zasadności powództwa o zwrot pobranych z jego konta środków oraz o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Uznał, że postępowanie komornika było prawidłowe, a mężczyzna nie składał skarg na czynności komornika i nie wytoczył powództwa przeciwegzekucyjnego. Zdaniem sądu bierna postawa ww. stanowiła okoliczność wyłączającą odpowiedzialność komornika za szkodę”.

Aż trudno uwierzyć, że ktoś mógł wyciągnąć takie wnioski z oczywistej sprawy. Czyli Iksińskiego skrzywdzono, bezprawnie zabrano mu pieniądze, ale – według sądu – ich nie odzyska, bo zbyt słabo się domagał swoich praw. Kuriozum!

Oczywiście, Iksiński zaskarżył orzeczenie, ale Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zachował się podobnie. W październiku 2017 r. utrzymał wyrok. Z taką oto argumentacją: 

„Pomimo tego, że sąd podzielił podniesiony w apelacji zarzut naruszenia prawa materialnego oraz uznał za sprzeczne z prawem zajęcie kwoty dokonane przez komornika to jednocześnie stwierdził, że mężczyzna nie wykorzystał w sposób dostateczny przysługujących mu w toku postępowania egzekucyjnego środków prawnych oraz nie wykazał w sposób właściwy szkody”.

Na domiar złego, w sierpniu 2018 r. Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej. 

Ostatnia deska ratunku

Wtedy wydawało się, że Iksiński stracił jakąkolwiek szansę na odzyskanie bezprawnie zabranych przez komornika kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nie tylko wyczerpał wszelkie możliwości prawne, ale zapewne też poniósł niemałe koszty w trakcie sądowej batalii trwającej wiele lat.

Dla niego dość szczęśliwym zrządzeniem losu było, że kilka miesięcy po decyzji Sądu Najwyższego, weszły w życie przepisy wprowadzające skargę nadzwyczajną. Swoim problemem mężczyzna zainteresował Prokuratora Generalnego, a ten korzystając ze szczególnego środka zaskarżenia, zwrócił się do Sądu Najwyższego o ponowne zbadanie sprawy. 

Skarga nadzwyczajna dotyczyła wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Tym razem uznano, iż był on wydany z naruszeniem prawa procesowego, a także zawierał „oczywistą sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego”. Chociażby o istnieniu szkody. Zresztą zastrzeżeń było znacznie więcej.

Najważniejszy był jednak efekt końcowy. Sąd Najwyższy nie tylko uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego, ale równocześnie zmienił wyrok Sądu Okręgowego i nakazał zwrot Iksińskiemu bezprawnie pobranych przez komornika pieniędzy. Wraz z ustawowymi odsetkami. 

Miejmy nadzieję, że sprawiedliwości naprawdę stanie się zadość.

Źródło

Skomentuj artykuł: