Choć pracodawcy ostrzegają przed masowymi zwolnieniami, ekonomiści nie są zgodni co tego, jak długo i jak mocno rynek pracy będzie cierpiał z powodu koronawirusa - podkreśla jedna z gazet w weekendowym wydaniu.
"Puls Biznesu" zauważa, że pierwsze wskaźniki koniunktury sygnalizują to, czego większość ekonomistów się spodziewała - światowa pandemia koronawirusa przyniosła nie tylko niemal milion zarażeń i dziesiątki tysięcy ofiar, ale także globalny kryzys.
Choć wiąże się on ze spadkiem PKB, widmem deflacji i problemami z utrzymaniem płynności części banków, dla "przeciętnego Kowalskiego" najważniejszą konsekwencją każdego gospodarczego tąpnięcia jest kryzys na rynku pracy obfitujący w rosnące bezrobocie
I jak wskazuje "PB", tak też jest w tym przypadku. "Z jedną istotną różnicą: tego rodzaju kryzysu, uderzającego zarówno w popyt, jak i podaż, nie mieliśmy jeszcze nigdy we współczesnej gospodarce" - podkreślono.
"W związku z tym nawet eksperci nie są w stanie przewidzieć, jak źle będzie wyglądała sytuacja pracowników w najbliższych miesiącach i latach" - czytamy.