Szef NBP uważa, że za kredyty walutowe odpowiadają wyłącznie banki i nie powinny próbować zrzucać odpowiedzialności na innych - pisze "Puls Biznesu".
Jak przypomina gazeta, 6 listopada banki wysłały pismo do Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego i przewodniczącego Komitetu Stabilności Finansowej (KSF), z prośbą o zajęcie stanowiska w związku ze spodziewanym w tym roku posiedzeniem Sądu Najwyższego w siedmioosobowym składzie, poświęconym problemowi rozbieżnego orzecznictwa sądów powszechnych w sprawach wytaczanych kredytodawcom przez frankowiczów.
"Bankowcy przytoczyli w nim znane już argumenty co do niewłaściwej, ich zdaniem, interpretacji wyroku TSUE z jesieni ubiegłego roku" - wskazuje dziennik. Kwestionowali ekonomiczny i prawny sens wyroków "złoty na LIBOR-ze", jak też negowali zasadność unieważniania umów kredytowych przez sądy - dodaje "PB".
Następnie stwierdzili, jak relacjonuje dziennik, że KSF w otwartej komunikacji stanowiska skierowanym do Sądu Najwyższego powinien zawrzeć stanowisko, by sędziowie "balansując interesy stron sporu", ukształtowali jednolitą linię orzeczniczą w sprawach frankowych.
Na podstawie dotychczasowych doświadczeń oceniamy, że brak Państwa głosu w poniżej wymienionych kwestiach może doprowadzić do uchwały w kształcie zagrażającym możliwości sprawnego i bezpiecznego funkcjonowania sektora
Według "PB" 18 listopada dostali od prezesa NBP odpowiedź. "Trzy strony tekstu, którego treść, styl i język, zdystansowany, miejscami kąśliwy, a nawet złośliwy, nie rokujący najlepiej dla sektora, jeśli chodzi o wsparcie tzw. instytucji sieci bezpieczeństwa (NBP, nadzór i resort finansów)" - ocenia gazeta. Dziennik zwraca uwagę, iż na wstępie szef NBP stwierdza, że "zarówno bank centralny, jak i też KSF na bieżąco zajmują się problematyką frankową w kontekście wpływu na sytuację banków i stabilności finansowej". Wyjaśnia, że NBP nie jest instytucją właściwą do interpretacji przepisów prawa konsumenckiego, a tym bardziej wpływania na decyzje sądów - zaznacza "PB".
Z niepokojem konstatuję, że państwa pismo wydaje się być próbą wywierania presji na bank centralny i KSF w celu podjęcia działań, które nie mieszczą się w mandacie tych instytucji
Dodaje, że pismo banków można postrzegać jako próbę przerzucenia odpowiedzialności na instytucje publiczne.
Tymczasem, jak relacjonuje odpowiedź szefa NBP dziennik, pełna odpowiedzialność za to, że umowy kredytowe zawierały zapisy kwestionowane teraz przez sądy, "spoczywa wyłącznie na zarządach banków", i nie ma tu nic do rzeczy fakt, że niektóre wyroki są kwestionowane przez banki podpisane pod listem.
Według gazety szef NBP twierdzi, że instytucje nadzorcze wielokrotnie zwracały uwagę na ryzyko kredytów walutowych, natomiast banki je ignorowały. Przypomina, że już w 2011 r. sprawą zainteresowali się politycy i była ona przedmiotem prac Sejmu. Nawet gwałtowny wzrost kursu franka w 2015 r. nie spowodował "głębokiej korekty państwa stanowiska" - pisze w cytowanym przez dziennik liście Adam Glapiński.
"PB" przytacza też inny cytat z listu Glapińskiego:
Zauważam, że w piśmie krytycznie odnoszą się państwo do 'znacznej części środowiska sędziowskiego'. Proszę o informację, czy podobne w treści pismo wystosowali państwo do stowarzyszeń sędziowskich, aby uzmysłowić im wagę problemu
Dalej - jak uważa dziennik - ironizuje:
Wydaje się, że w dłuższej perspektywie należałoby też zaapelować do wydziałów prawa uniwersytetów, gdyż one kształcą przyszłych sędziów
"W podsumowaniu listu prezes banku centralnego pisze, że dostrzega wagę problemu frankowego, co nie oznacza, że odpowiedzialność z zarządów banków ma być zdjęta, a NBP zacznie wpływać na decyzje sądów" - czytamy w "PB".