Rachunek za transformację energetyczną zapłacą obywatele

Zbyt mocno przyspieszana transformacja energetyczna zaczyna zamieniać się w rewolucję. Nie dość, że będzie ona nas wszystkich kosztować ogromne pieniądze, to nie wiadomo do końca czy będzie skuteczna – powiedział Jan Szewczak, członek Zarządu PKN Orlen ds. finansowych podczas Kongresu 590. Dodał, że przy przechodzeniu na OZE potrzeba przede wszystkim zdrowego rozsądku. 

Uczestnicy debaty zgodzili się przy tym, że w ciągu najbliższych lat Polska energetyka nie będzie w pełni gotowa do przejścia na zielone źródła, dlatego wciąż nieodzowne jest utrzymanie konwencjonalnych źródeł energii. Niemniej ważna będzie chociażby racjonalna gospodarka wodna i wodno-ściekowa.

Ślepa uliczka transformacji

Poza Europą nikt tak entuzjastycznie nie traktuje transformacji energetycznej

podkreślił Jan Szewczak.

Tymczasem, jak mówił, na Starym Kontynencie przyspieszona transformacja zamienia się w rewolucję.

To znacząco zmienia wpływy i układ sił. Dodatkowo to wszystko kosztuje. Pytanie - skąd brać na to środki

zastanawiał się przedstawiciel PKN Orlen.

Przytoczył prognozy, z których wynika, że zielona rewolucja kosztować będzie Polskę 0,5 bln euro, z czego tylko nieznaczna część zostanie pokryta przez unijne dotacje.

Ta rewolucja może nas kosztować 500 mld euro. Jeśli UE wyasygnuje nawet 40-50 mld euro, to jest kropla w morzu. Ten gigantyczny ciężar finansowy będzie obciążeniem dla państwa czyli de facto dla obywateli

przestrzegał Szewczak.

Jego zdaniem błędna polityka, która już doprowadziła do wystrzelenia cen uprawnień do emisji CO2 stwarza ryzyko, że rynek ten zostanie opanowany przez kapitał spekulacyjny, a efektem będą problemy wielu przedsiębiorców, ze szczególnym uwzględnieniem tych najmniejszych.

Orlen jako ogromny koncern mógł sobie pozwolić na zakup ETS-ów z dwuletnim wyprzedzeniem, kiedy certyfikaty kosztowały ok. 30 euro, teraz kosztują ponad 60, a nie mam wątpliwości, że niedługo będzie to ponad 100 euro. Wtedy już nawet projekty gazowe będą miały problemy. Zresztą gaz to oddzielny temat. Można się zastanawiać dlaczego KE nie kwapi się aby wesprzeć ten surowiec jako paliwo przejściowe

zastanawiał się Szewczak.

Zdaniem przedstawiciela Orlenu zieloną rewolucję - rozumianą jako zbyt pospieszną i nieudolną transformację – może jeszcze zatrzymać osobisty rachunek ekonomiczny jaki przyjdzie zapłacić każdemu z nas.

Czasem młodsze pokolenia bezrefleksyjnie podchodzą do wszelkich inicjatyw, które są motywowane ekologicznie, nie biorąc pod uwagę konsekwencji finansowych czy społecznych określonych działań. Może oprzytomnieją one gdy ładowanie komórki będzie kosztować nie kilka centów jak obecnie, a kilkanaście

mówił, wskazując jednocześnie, że nie można dopuścić do powrotu czasów ubóstwa energetycznego obywateli. 

Powołując się na światowe przykłady podkreślał, że w obecnych czasach, koncerny muszą dywersyfikować działalność. Stąd, jak podkreślał, przejęcia firm energetycznych ale również rozwój handlu detalicznego w PKN Orlen.

Trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Najlepszym sposobem jest dywersyfikacja

wskazał Szewczak.

Według niego w biznesie trzeba wykorzystywać szanse, szukać technologii, ale i zachować zdrowy rozsądek.

Obecnie, w dobie zielonej transformacji, niektóre kraje zwiększają udział węgla w swoich miksach energetycznych. Nic bowiem tak dobrze nie weryfikuje strategii jak życie codzienne

podkreślił członek zarządu płockiej spółki.

Brak pieniędzy to mit
Paweł Strączyński, Wiceprezes Zarządu Banku Pekao S.A zgodził się, że dla zachowania bezpieczeństwa energetycznego kraju nieodzowne jest utrzymanie konwencjonalnych źródeł energii.

Trudno sobie wyobrazić, by w ciągu nadchodzących 20 lat Polska energetyka była w pełni gotowa do przejścia na zielone źródła

wskazywał.

Z drugiej strony nasz kraj w najbliższym dwudziestoleciu będzie stopniowo zwiększać w miksie energetycznym udział energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych.

W perspektywie 2030 roku udział OZE w konsumpcji finalnej energii brutto ma wzrosnąć do co najmniej 23 proc., a więc niemal podwoić się w stosunku do poziomu z początku dekady

wskazał Strączyński.

Z uwagi na olbrzymią skalę transformacja energetyczna nie może udać się bez aktywnego udziału instytucji finansowych. 

Mitem jest, że w Polsce brakuje pieniędzy na transformację energetyczną. Największym wyzwaniem dla rozwoju procesu jest raczej pewna „niedojrzałość projektów”, a więc niedostosowanie ich do wymagań, będące pokłosiem gwałtownego przyspieszenia transformacji energetycznej

zaznaczył Strączyński.

Zwrócił również uwagę, na niepewność otoczenia regulacyjnego. Inwestorzy nie są np. pewni przyszłego statusu niektórych technologii czy źródeł energii. 
Przedstawiciel banku powiedział również, że Pekao chce finansować rozwój OZE oraz podmioty z branż nowych technologii, a także brać aktywny udział w rządowych i unijnych programach odbudowy i transformacji klimatycznej.

Naszą aspiracją w tym zakresie jest organizacja finansowania dla nowych zrównoważonych projektów na kwotę co najmniej 30 mld zł w latach 2021-2024. Sektor finansowy jest przygotowany do finansowania transformacji energetycznej. Musimy tylko wyeliminować najważniejsze ryzyka, przede wszystkim kwestie regulacyjne, wymagające jednak rozstrzygnięcia na poziomie unijnym

podkreślił.

Zdaniem wiceprezesa zarządu Banku Pekao transformacja energetyczna, poza oczywistymi wyzwaniami, jest także ogromną szansą dla Polski, którą należy wykorzystać.

Transformacja okiem Polski lokalnej
O ekologicznych aspektach działalności samorządu mówił Andrzej Kulig, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego. Wskazał że proekologiczne działania obejmują nie tylko dekarbonizację, ale także takie obszary, jak gospodarka wodno-ściekowa czy ograniczanie powstawania odpadów, co można osiągnąć przez odpowiedni cykl życia produktów.

Choć większość dyskusji dotyczących Zielonego Ładu sprowadza się do kwestii klimatycznych, nie jest to jedyny cel przemian

przypomniał Kulig.

Jego zdaniem głównym problemem z punktu widzenia społecznego jest zapewnienie godziwych warunków życia mieszkańców. 

Europejskie prawo, dostosowane do całkiem odmiennych realiów panujących w krajach zachodnich, nie ułatwia zmian w polskich aglomeracjach

wskazywał dyrektor.

Jego zdaniem bez dalszego rozwoju technologii pozyskiwania i magazynowania energii nie da się mówić o prawdziwej rewolucji. Jak mówił obecna moda na fotowoltaikę nie rozwiąże wszystkich problemów w skali kraju.

Usiłujemy zbyt szybko skoczyć do przodu, nie mając potencjału technologicznego

podsumował reprezentant samorządu.
Źródło

Skomentuj artykuł: