Rządowe programy mieszkaniowe mogą się opłacać

Prawie 148 tys. zł - w sumie aż tyle zainkasować może fiskus przy okazji zakupu nowego mieszkania wartego 400 tysięcy. A gdyby tego było mało, to przecież mieszkaniówka jest ważnym kołem zamachowym gospodarki mającym wyraźne przełożenie na PKB. Wsparcie tego sektora może się więc rządowi po prostu opłacać - ocenia Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Zakup, a potem wykończenie i wyposażenie mieszkania jest kosztowną operacją. Od momentu budowy po finalne urządzenie się na „swoim” niezbędne jest zaangażowanie sporego grona fachowców z różnych dziedzin. Na każdym z etapów pojawiają się podatki.

Trzeba bowiem wiedzieć, że PIT, VAT, CIT czy np. PCC to nieodzowne elementy zakupu mieszkania, ale też obsługi samej transakcji czy wykończenia i wyposażenia lokum. Dodatkowe daniny pojawiają się też przy zaciągnięciu kredytu mieszkaniowego.

Największe wpływy podatkowe generuje oczywiście zakup od dewelopera. Sporą częścią ceny lokalu są bowiem podatki - VAT i dochodowy. Do tego podatki pojawiają się na etapie przeprowadzania transakcji, zaciągania i spłacania kredytu mieszkaniowego, a także wykończenia i wyposażenia lokum. Ile to może być? Zakładając zakup nowego mieszkania o wartości 400 tys. zł, dochody budżetowe możemy w sumie oszacować na prawie 148 tys. zł. To aż 37% ceny kupowanego lokalu.

W przypadku mieszkania z rynku wtórnego dochody budżetowe są znacznie niższe. Wszystko dlatego, że odpada nam tu spora część podatków dochodowych oraz VAT składające się na cenę nowego mieszkania.

Trzeba jednak wiedzieć, że kupując mieszkanie „z drugiej ręki” będziemy musieli zostawić więcej pieniędzy w kancelarii notarialnej. Rejent pobierze bowiem od kupującego 2% ceny lokum tytułem PCC. Dodatkowo kupując mieszkanie z rynku wtórnego znacznie częściej niż na rynku pierwotnym będziemy zmuszeni korzystać z usług pośrednika, co też niemało kosztuje. Efekt? Dochody budżetu z tytułu zakupu na kredyt używanego mieszkania kosztującego 400 tys. zł można oszacować na około 53 tys. zł.

Dochody budżetowe to jednak niejedyna korzyść jaką fiskus widzi w dobrej koniunkturze na rynku mieszkaniowym. Trzeba mieć bowiem świadomość, że budowlanka to ważne koło zamachowe gospodarki. Można nawet szacować, że każda złotówka zaangażowana w budowę mieszkań generuje 2-3 zł popytu na różne towary i usługi. Szeroko rozumiany sektor budownictwa odpowiada natomiast w sumie za nawet 8-9% PKB. W sumie więc racjonalnie skrojony program mieszkaniowy może się rządowi opłacać nie tylko w kontekście przychodów podatkowych, ale też stymulowania wzrostu gospodarczego.

W ostatnich tygodniach coraz częściej mowa jest o programie tanich kredytów ze stałym oprocentowaniem. W kontekście tego rozwiązania pojawiła się na przykład propozycja, aby młodzi kupujący pierwsze mieszkanie mogli otrzymać kredyt oprocentowany na 2% w skali roku. Przy obecnych warunkach rynkowych i udzieleniu 50 tysięcy kredytów koszt programu można oszacować na około miliard zł rocznie, czyli około 20 tys. zł w przeliczeniu na pojedynczy kredyt.

Łatwo obliczyć, że wpływy podatkowe generowane przy okazji zakupu pojedynczego mieszkania są w stanie pokryć koszt nawet kilku lat takich dopłat do kredytów.
Jak proponuje ekspert wróćmy jednak do meritum, czyli do tego jakie dochody podatkowe generuje zakup mieszkania. Zacznijmy od rynku pierwotnego.

W przypadku mieszkania wartego 400 tys. zł sam tylko podatek od wartości dodanej (8% VAT) opiewa na ponad 29,6 tys. zł. Nie można też zapomnieć o podatku dochodowym związanym z budową i sprzedażą mieszkania. 19 proc. z ceny netto mieszkania wartego 400 tysięcy złotych daje nam kwotę ponad 70 tys. zł.

Oczywiście deweloper po sprzedaży lokalu nie będzie musiał zapłacić całej tej kwoty podatku sam, bo wykonując działalność i prowadząc budowę poniósł spore koszty. Trzeba jednak mieć świadomość, że koszty dewelopera są przychodami jego pracowników, dostawców, wykonawców i usługodawców. Ci też płacą podatki i składki ZUS. Mogą oni być opodatkowani na różne sposoby, a wydając swoje dochody generują kolejne wpływy do budżetu. Dla uproszczenia przyjęliśmy więc, że z tytułu sprzedaży mieszkania na konto fiskusa wpłynie łączna kwota podatku dochodowego w wysokości 19 proc. ceny netto sprzedaży nieruchomości.

To jednak dopiero pierwsze źródło dochodów fiskusa związane z zakupem mieszkania deweloperskiego. Do tego trzeba dodać jeszcze te wynikające z udzielenia i obsługi kredytu. A ile bank zarobi na udzieleniu nam kredytu? Dane NBP na ten temat pokazywały przez ostatnie lata, że banki przeważnie „na czysto” (po potrąceniu wszystkich kosztów) na hipotekach zarabiały około 1%. Chociaż dziś te zyski są znacznie wyższe, to zachowawczo przyjmijmy, że w dłuższym okresie udzielając kredytu hipotecznego można zarobić skromy 1% rocznie.

Efekt? Przez 25 lat obsługi kredytu zaciągniętego na 320 tys. zł (80% z 400 tysięcy) można przyjąć, że bank osiągnie zysk do opodatkowania na poziomie około 52,5 tys. zł. Z tego tytułu będzie musiał zapłacić trochę ponad 9,9 tys. zł podatku. Ponad dwa razy więcej fiskus zainkasować może też z tytułu podatku bankowego.

To jednak wciąż nie wszystkie wpływy, na które fiskus może liczyć. Przecież kupując mieszkanie, trzeba skorzystać z usługi notariusza, wnieść opłaty sądowe, a potem lokal wykończyć i wyposażyć. Zakładając, że ekipy remontowe wciąż w połowie działają w szarej strefie, a koszt wykończenia mieszkania w standardzie popularnym uda nam się zamknąć w kwocie zaledwie 1 tys. zł za mkw., dodamy w sumie przynajmniej kilkanaście tysięcy dodatkowych wpływów do wspólnej kasy - ocenia na zakończenie ekspert.

Źródło

Skomentuj artykuł: