To była pułapka na kierowców, którzy mogli wpaść w poważne kłopoty przez… zbędną biurokrację. Chodzi o zwrot zatrzymanego prawa jazdy i fatygowanie się do starostwa. Wreszcie jednak przepisy został zmienione i dostosowane do współczesnych realiów.
O problemie, z którym od dłuższego czasu borykali się zmotoryzowani, informowaliśmy niemal równo dwa lata temu.
„Sytuacja była mocno zaskakująca, a rozbijała się o pewien zapis w Ustawie o kierujących pojazdami. Dotyczy on osób, które w przeszłości „narozrabiały” podczas jazdy i zostało im odebrane - przez policjantów na czas określony – uprawnienie do kierowania autem” – pisał serwis FilaryBiznesu.pl we wrześniu 2022 r.
Artykuł 102 wspomnianej ustawy dotyczył zatrzymania i zwrotu zatrzymanego prawa jazdy, a w punkcie 2 zapisano: „Zwrot zatrzymanego prawa jazdy (…) następuje po ustaniu przyczyny zatrzymania oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej (…)”.
W błędzie byli więc kierowcy sądzący, iż utrata „prawka” np. na trzy miesiące, oznacza po tym terminie automatyczne odzyskanie uprawnień do prowadzenia pojazdu. Wielu po prostu wsiadało do auta bez sprawdzenia, czy są konieczne dodatkowe formalności. Niektórzy mocno się na tym – nomen omen – przejechali…
Istniał jeszcze jeden haczyk. Kierowca, któremu na czas określony odebrano uprawnienie do siadania za kółkiem, aby je odzyskać musiał się pofatygować do wydziału komunikacji w starostwie powiatowym, wypełnić odpowiedni formularz, a przede wszystkim uiścić opłatę ewidencyjną. W tym przypadku wynosiła ona… 50 groszy.
„Co jeśli tego nie zrobił? Formalnie - nie odzyskał prawa jazdy. I tak będzie figurował w Centralnej Ewidencji Kierowców. Skutek oczywisty: jeśli zostanie zatrzymany przez policjantów do kontroli, to mogą oni potraktować taką osobę jak pirata drogowego, który nie powinien prowadzić auta” - tłumaczyliśmy.
To była niezrozumiała „papierologia”, bo przecież kierowcy nawet nie muszą posiadać przy sobie plastikowego dokumentu. Poza tym przy wszechobecnej informatyzacji automatyczne wykreślenie z rejestru – po zakończeniu okresu „zawieszenia” - wydawałoby się oczywistością.
Po nagłośnieniu problemu padła zapowiedź zmian w prawie, ale zrealizowanie deklaracji zajęło nieco czasu. Przede wszystkim miały zniknąć przepisy dotyczące opłat ewidencyjnych. Jak tłumaczono w uzasadnieniu projektu: „w wyniku tych zmian zakładane jest wyeliminowanie opłat ewidencyjnych uiszczanych przez obywateli i przedsiębiorców w związku z rejestracją pojazdów, nabywaniem uprawnień do kierowania pojazdami, poddaniem pojazdu wymaganym badaniom technicznym”.
I rzeczywiście – w połowie zeszłego roku – przestała obowiązywać kuriozalne opłata w wysokości 50 groszy za zwrot czasowo zatrzymanego prawa jazdy.
Znacznie jednak dłużej zajęło wprowadzenie w życie nowych przepisów zakładających automatyczny zwrot prawa jazdy, bez konieczności składania wniosku.
Jak podał serwis prawo.pl, takie regulacje zaczęły obowiązywać od 10 września.
„Zmiana ma zapobiegać sytuacji, w której kierowcy, nieświadomi obowiązku, byli karani za prowadzenie pojazdu, mimo formalnego odzyskania uprawnień”
– podkreśla prawo.pl
Do wspomnianego artykułu 102 dodane zostały regulacje mówiące, że w przypadku:
- przekroczenia dopuszczalnej prędkości o 50 km/h;
- przewożenia pojazdem silnikowym osób w liczbie przekraczającej liczbę miejsc określoną w dowodzie rejestracyjnym;
- łamania przepisów o tachografach
zwrot zatrzymanego prawa jazdy lub pozwolenia na kierowanie tramwajem następuje automatycznie przez odnotowanie zwrotu przez administratora danych i informacji zgromadzonych w centralnej ewidencji kierowców w systemie teleinformatycznym obsługującym tę ewidencję, po upływie odpowiednio stosowanego okresu zatrzymania dokumentów (3 lub 6 miesięcy).
W innych sytuacjach obowiązują stare zasady.