Niewłaściwe składniki wykorzystywane przez kucharzy (potrafią podać inną rybę lub mięso). Oszustwa przy gramaturze napojów - bywa, że dostajemy mniej nawet kompotu. A już bezwzględnie należy sprawdzać rachunek otrzymany od kelnera. Inspekcja Handlowa sprawdziła restauracje i bary w miejscowościach turystycznych. Czytając wnioski, odechciewa się jeść „na mieście”.
Na dworze pogoda coraz ładniejsza, zbliża się baaaardzo długi weekend majówkowy, który Polacy chętnie wykorzystają na odpoczynek, a wakacje wcale nie są tak odległe. Niewątpliwie sezon turystyczny w pełni ruszył.
To równocześnie okres, gdy restauratorzy otwierają tzw. ogródki, a klienci chętnie w nich przesiadują. Już niemal rutyną jest, że kelner dopytuje, czy smakowało, czy wszystko w porządku - odpowiedź pada z reguły twierdząca. W ogromną zaufania (nieco nadmiernego) kupujemy rozmaite przekąski we wszelakich barach. Tymczasem nie mamy pojęcia co się dzieje na zapleczu, za barem, w kuchni…
Niedawno Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opublikował raport po kontroli Inspekcji Handlowej przeprowadzonej w lokalach gastronomicznych.
„Jest gorzej niż się spodziewaliśmy. Prawie połowa restauratorów w rejonach turystycznych popełnia błędy” – podkreślono.
Co nam dają do jedzenia?
Podczas ubiegłorocznego sezonu sprawdzono setki barów i restauracji działających w regionach turystycznych. Teraz poznaliśmy kompleksowe wyniki tamtej kontroli - słusznie, że tuż przed kolejnymi wakacjami, bo to może przestrzec wiele osób. Niektóre ustalenia inspektorów budzą bowiem wręcz grozę.
„Co drugi przedsiębiorca nie przestrzega przepisów” – podkreślił UOKiK.
Wskazano konkretne przykłady machlojek. Ogromnym problemem jest chociażby wykorzystywanie do przygotowania dania innych składników niż umieszczone w menu, a przeciętny klient raczej nie jest w stanie wyczuć różnicy. Jest tego bez liku… Przykładowo baranina zamiast jagnięciny, wędzony ser zamiast oscypka, ryba limanda żółtopłetwa zamiast soli, szynka surowo wędzona zamiast parmeńskiej, sera „Fawita” zamiast „Fety”. Oczywiście, ma to związek z cenami. Cwaniacy korzystają z tańszych produktów, a sprzedają jako droższe. Tego typu zachowanie odkryto w dziesiątkach lokali gastronomicznych.
I jeszcze jedno. Latem wśród turystów bardzo popularne są desery lodowe, czy gofry z dodatkami – tymczasem należy wkalkulować ryzyko, że zamiast bitej śmietany dostaniemy krem dekoracyjny.
Współcześni restauratorzy korzystają także ze starych numerów, które w branży znane są od dziesięcioleci, czyli oszukiwanie na mniejszej pojemności alkoholu, np. wina czy wódki w kieliszku. Od razu jednak trzeba przyznać, iż takie coś stwierdzano w nielicznych restauracjach. Bywają też dość ordynarne szwindle, np. do rachunku osobno doliczane są napoje, choć w menu herbata lub kompot wchodzą w skład ceny zestawu.
Oczywiście, większość stwierdzonych nieprawidłowości związana było z „oszczędzaniem” kosztem klientów. Do takich należy również sprzedawanie potraw o mniejszej wadze, doliczanie opakowań, choć ich nie wydawano, czy sytuacja doskonale znana także ze sklepowych zakupów – inna cena przy kasie, inna w menu lub na cenniku.
Mandaty się posypały
Nagminny problem w lokalach gastronomicznych jest z eksponowaniem cen oferowanych potraw, a także sprzedawanych napojów.
„W jadłospisach nie uwidoczniono ilości 6.289 potraw i napojów oferowanych do sprzedaży (22%) – 152 placówki” – podał UOKiK. I dodał: „przy 449 rodzajach potraw, wyrobów i towarów oferowanych do sprzedaży w opakowaniach jednostkowych (napoje bezalkoholowe, artykuły mleczarskie) nie uwidoczniono informacji cenowych”.
W konsekwencji na nieuczciwych przedsiębiorców nałożono niemal 130 kar na łączną sumę 70 tysięcy złotych, poza tym 73 mandaty karne za rozmaite wykroczenia. Były też 32 wnioski o ukaranie skierowane do sądów.
Są jednak też pocieszające informacje. Nie wniesiono zastrzeżeń do stanu sanitarno-porządkowego oraz warunków przechowywania środków spożywczych. Czyli jest czysto, a żywność przechowywana we właściwym sposób.
Co klient może zrobić?
UOKiK zwrócił również uwagę na prawa konsumentów, a nimi każdorazowo się stajemy, gdy wchodzimy do restauracji i cokolwiek zamawiamy.
Przede wszystkim cennik oferowanych potraw powinien być w widocznym miejscu. Oczywiście, ceny z paragonu powinny być takie same jak w jadłospisie. I bardzo częsty problem, z którym spotykamy się w nadmorskich miejscowościach: chcemy zjeść rybę, w menu jest cena za 100 gram, a widzimy jak kelner sięga po wielką porcję i nie mamy pojęcia ile zapłacimy za obiad.
„Masz prawo przed złożeniem zamówienia poprosić o oszacowanie ceny porcji” – wyjaśnia UOKiK.
Takich zasad jest znacznie więcej:
- zwróć uwagę na czystość w lokalu i to nie tylko w odniesieniu do obrusów, naczyń, czy sztućców, ale i podłogi, elementów wystroju i toalet;
- sprawdź, czy w miejscu ogólnodostępnym - wewnątrz lub na zewnątrz lokalu – umieszczony został cennik. Jest to o tyle ważne, że sprzedawcy kształtują swoje ceny swobodnie – przepisy prawa nie określają cen maksymalnych;
- pamiętaj, że cenniki potraw i napojów muszą zawierać aktualne informacje umożliwiające identyfikację ceny z potrawą lub wyrobem;
- sprawdź, czy cena uwidoczniona na wywieszce, w cenniku lub karcie menu jest zgodna z podaną na paragonie;
- sprawdź, czy do rachunku nie został doliczony produkt, który nie został zamówiony lub napiwek, o którym wcześniej nie informowano;
- pamiętaj, że złożone zamówienie to nic innego, jak zawarcie umowy, a więc klient jest zobowiązany do zapłaty za produkt, natomiast lokal gastronomiczny do wykonania usługi - podania takiego posiłku jaki został zamówiony;
- od osoby, która przyjęła zamówienie, możesz wymagać, by poinformowała Cię o czasie, w którym zamówienie zostanie zrealizowane;
- jeśli zaserwowane danie jest nieświeże, można odstąpić od umowy, a w przypadku gdy należność już została uiszczona wcześniej - można domagać się zwrotu pieniędzy;
- gdy wizyta w lokalu zakończyła się zatruciem pokarmowym należy zgłosić sprawę do miejscowej stacji sanitarno-epidemiologicznej.