Piratów drogowych można mocno uderzyć po kieszeni! Jest na to odpowiedni paragraf

Każdego roku policjanci zatrzymują tysiące osób, które kierują samochodami bez prawa jazdy, a nawet z sądowym zakazem. Wielu z piratów drogowych doprowadza do tragedii – giną przez nich ludzie! Tymczasem od lat trwa niekończąca się debata, jak z nimi skutecznie walczyć, choć w Kodeksie karnym jest przepis, który pozwala bardzo mocno uderzyć po kieszeni. Wystarczy z niego korzystać bez wahania.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie zakończyła śledztwo przeciwko Łukaszowi Ż., a dotyczące tragedii, do której doszło 15 września 2024 r. Chodzi o wypadek przy Alei Armii Ludowej w Warszawie, w którym zginął Rafał P., a kilka osób zostało poważnie rannych.  Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia.

Pijany bez prawa jazdy

Za kierownicą jadącego z nadmierną prędkością volkswagena arteon siedział Łukasz Ż., który – według prokuratury – doprowadził do dramatycznych wydarzeń uderzając w tył forda, którym podróżowała rodzina P. – ojciec zginął, żona i dzieci trafiły do szpitala. Poza tym Łukasz Ż. „bezpośrednio po zdarzeniu zbiegł z miejsca wypadku, a przestępstwa tego dopuścił się znajdując się w stanie nietrzeźwości, nie zastosowawszy się do orzeczonego wobec niego prawomocnym wyrokiem Sądu zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz w okresie pięciu lat po odbyciu co najmniej sześciu miesięcy kary pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo podobne”. 

Czyli sprawca był pijany, nie miał prawa jazdy, karany za podobne przestępstwo, uciekł nie udzielając pokrzywdzonym pomocy. Wpadł w Niemczech i został deportowany. Mężczyzna, który przebywa w areszcie, nie przyznał się do popełniania zarzucanego czynu.

„Przestępstwo zarzucane Łukaszowi Ż. zagrożone jest karą pozbawienia wolności w wymiarze od 5 do 30 lat” – poinformował prok. Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Tysiące piratów drogowych

Ten wypadek, ale także wiele innych zdarzeń drogowych spowodowanych przez kierowców, którym odebrano prawo jazdy, a i tak siadających za kółkiem, wywołał publiczną debatę o ich bezkarności, a zarazem niemalże bezradności wymiaru sprawiedliwości. Nawet, gdy sądy wielokrotnie orzekają wobec takich osób zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. 

Niestety, nie są to incydentalne sytuacje. Z danych policji wynika, że w 2024 roku odnotowano ponad 25 tysięcy (!) przypadków prowadzenia pojazdu przez osoby, które nie miały uprawnień.

„Średnio każdego dnia policjanci zatrzymują 69 takich kierowców” – stwierdził serwis otomoto.pl, który podał szczegółowe statystyki:

- 16 534 osoby naruszyły sądowy zakaz prowadzenia pojazdów;
- 8281 osób zignorowało decyzję właściwego organu o cofnięciu uprawnień, np. za przekroczenie limitu punktów karnych lub niezaliczenie egzaminu po ponad rocznym zakazie sądowym;
- 263 kierowców prowadziło pojazd w okresie trzymiesięcznego zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym;
- 44 osoby miały wydłużony do sześciu miesięcy okres zatrzymania prawa jazdy za recydywę związaną z tzw. 50+ i ignorowanie zakazu.

W ostatnich miesiącach często padają deklaracje o konieczności zmiany prawa, nowych sankcji, zdecydowanej reakcji itp. itd. Problem w tym, że podobne dyskusje już miały miejsce w przeszłości. Za każdym razem, gdy dochodziło do tragedii.

Nawet 60 tys. zł!

Stare porzekadło mówi, że najskuteczniej kogoś można zdyscyplinować „uderzając mocno po kieszeni”. Oczywiście, nie są wyjątkiem piraci drogowi – tym bardziej, że istnieją odpowiednie narzędzia. 

W Kodeksie karnym jest artykuł 43a – wprowadzony stosunkowo niedawno, bo obowiązuje od 1 stycznia 2023 roku, a dotyczący „Orzeczenia świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej”.

W paragrafie 2 zapisano: 

„W razie skazania sprawcy za przestępstwo określone w art. 164 § 1, art. 165 § 1, art. 165a § 1 lub 2, art. 171 § 1, 2 lub 3, art. 174 § 1, art. 178a § 1, art. 178b, art. 179, art. 180, art. 200a § 1 lub 2, art. 200b, art. 202 § 4b lub 4c, art. 244, art. 255a § 1 lub 2, art. 258 § 1, art. 263 § 2 sąd orzeka świadczenie pieniężne wymienione w art. 39 pkt 7 na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w wysokości co najmniej 5000 złotych, do wysokości określonej w § 1”.

Na tej długiej liście paragrafów są również przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji.

Czyli minimum to 5 tysięcy zł, ale we wspomnianym paragrafie 1 wysokość takiego świadczenia została określona jako „nie może przekroczyć 60 tys. zł”. 

Można przyjmować zakłady, że delikwent, który za złamanie sądowego zakazu musiałby zapłacić kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, wiele razy się zastanowi zanim ponownie usiądzie za kierownicą. Ale czy ktoś słyszał o takich wyrokach?

Pomyłka sądu

Mało tego, dochodzi do zaskakujących sytuacji, gdy sądowi zdarza się o orzeczeniu obowiązkowego świadczenia pieniężnego… zapomnieć! 

Jak niedawno relacjonował serwis prawo.pl: „Stefan K. (dane zmienione) został oskarżony o to, że 1 lutego 2023 roku prowadził na drodze publicznej samochód, mimo sądowego zakazu. Oznacza to, że nie stosował się do wyroku, który zabraniał mu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Wyrok ten został wydany przez Sąd Rejonowy dla Krakowa Nowej Huty. A także nie stosował się do decyzji prezydenta miasta z 29 września 2021 r., orzekającej o cofnięciu uprawnień do kierowania pojazdami silnikowymi kategorii B”.

Sytuacja była oczywista; w „nowym” wyroku sąd wymierzył karę czterech miesięcy pozbawienia wolności oraz orzekł środek karny w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na dwa lata. I co ważne w tej sprawie – nakazał również zapłatę świadczenia pieniężnego pięciu tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Mężczyzna zaskarżył orzeczenie, bo uznał, że kara jest zbyt surowa. Wtedy właśnie doszło do zaskakującego „zwrotu akcji”. Sąd Okręgowy w Krakowie zmienił bowiem wyrok i uchylił obowiązek świadczenia pieniężnego. Pomimo że to - zgodnie z obowiązującym prawem - obligatoryjne. Na to zareagował Prokurator Generalny, a w Izbie Karnej Sądu Najwyższego (sygn. akt IIIKK 530/24) jego kasację uznano za słuszną.

„Dokonując zmiany wyroku, sąd II instancji dopuścił się rażącej obrazy art. 43a par. 2 k.k., w brzmieniu obowiązującym od 1 stycznia 2023 r. Przepis ten stanowi, że w razie skazania sprawcy za niezastosowanie się do wyroku świadczenie pieniężne na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w wysokości co najmniej 5 tys. zł, jest obligatoryjne i nie może przekroczyć 60 tys. zł” 

– tłumaczy prawo.pl.

Dlatego sprawę Stefana K. przekazano do ponownego rozpoznania.


 

Źródło